Nie wiem czy spałam tej nocy, podobnie jak Jack. Nasz sen
można by raczej nazwać letargiem. Obydwoje motaliśmy się gdzieś pomiędzy snem a
rzeczywistością, przytulając się nawzajem, i nie przeszkadzając sobie,
zdeterminowani by złapać chodź odrobinę odpoczynku. Najgorszy okazuje się
jednak poranek. Gdzieś koło drugiej w nocy dostaje spazm. Jack tylko trzyma
mnie w ramionach i uspokajająco głaszcze po włosach, gdy ja rzucam się w
agonii. W końcu po godzinie ni przechodzi, ale nie poszłam spać. Nie mogłam.
Przez moją głowę przelatywało tysiące myśli.
Kiedy to się stało, dlaczego tego nie zauważyłam?- pytałam siebie. W
końcu przypomniałam sobie że przecież widziałam znaki: częste nieobecności ojca i ten samochód.
Zaczęły mną targać wyrzuty sumienia. Jack najwyraźniej wiedział co mnie gryzie,
i jak przez łzy zaczęłam opowiadać mu o
tym że powinnam się domyślić i że to moja wina, on tylko przecząco kiwał głową.
-Kim, nie mogłaś nic zrobić. Zrozum to wreszcie, to nie
twoja wina. Nawet jeśli byś wcześniej odkryła co się dzieje, nie zatrzymałabyś
go, tylko przyspieszyła ten proces. Nie ma co się zadręczać- mówił łagodnie,
ale ja nie chciałam tego słuchać i tylko bezsilna upadłam z powrotem na łóżko.
Widać patrzenie jak się męczę było ponad siły Jacka, dlatego wstał i zaczął zakładać buty.
-Co ty robisz?- zapytałam lekko zdezorientowana, ale on
tylko przykłada mi palec do ust, po czym rzuca we mnie czymś. Zaskoczona,
obrywam w twarz i spoglądam zaciekawiona na napastnika.
-Załóż to- mówi, a ja przenoszę wzrok z powrotem na pocisk.
Są to moje spodnie i jakąś koszula. Domyślam się że to jego.
-Skąd masz moje spodnie?- pytam, na co on lekko się
uśmiecha.
-Kiedyś je u mnie zostawiłaś- odpowiada a ja sobie
przypominam. Owszem, kiedy byliśmy jeszcze para po raz pierwszy, często tu
nocowałam. NIE, nie w takim sensie. Nocowałam, jak u koleżanki. Tyle ze u
chłopaka. Po prostu zasypialiśmy w jednym łóżku, a potem rano się budziliśmy i
szliśmy razem do szkoły. Nigdy do niczego nie doszło, co najwyżej parę
pocałunków na dobranoc. Naprawdę. Uśmiecham się blado, po czym wstaje z łóżka i
kieruje w kierunku łazienki. Doskonale wiem gdzie ona jest, jak już wspomniałam
często tu bywałam. Sytuacja Jacka jest niezwykle podobna do mojej chwilowej:
rodzice się rozeszli, tylko z tą różnicą że to matka Jacka zdradziła ojca, a
nie na odwrót. Tak więc Jack wraz z matka przeprowadzili się tutaj, by od nowa
ułożyć sobie życie, ponieważ przedtem mieszkali w małej miejscowości, gdzie
wszyscy zaczęli pogardzać byłą mężatką.
Matka Jacka dużo o pracuje i często nie ma jej w domu, podobnie jak moich
rodziców, więc… To normalne że spędzaliśmy dużo czasu w swoim towarzystwie. W
łazience szybko zdjęłam suknie wieczorową,
wzięłam prysznic, rozczesałam włosy i ogólnie się ogarnęłam. Nie
musiałam się śpieszyć, dom Jacka jest tak wielki jak mój, czyli nie mówimy tu o
domach, tylko o willach. Na pewno skorzysta z jednej z czterech łazienek, ale
mimo to pospiesznie założyłam ubranie. Spodnie był moje, czarne, materiałowe,
obcisłe rurki, do tego koszula Jacka, błękitna, w kratkę, trochę na mnie za
duża, ale co tam. Wyszłam z łazienki, i tak jak się spodziewałam Jack siedział już odświeżony na łóżku. Posłałam mu słaby uśmiech, po czym
spojrzałam na zegarek. Było wpół do piątej.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział z błogim uśmiechem na ustach
chłopak. Przeniosłam swój wzrok na niego, ale w jego oczach nie znalazłam
żartu, czy sarkazmu.
-I mówisz mi to dzisiaj, o godzinie piątej rano, gdy stoję w
twojej koszuli, cała czerwona od płaczu?- pytam, bez złośliwości. Naprawdę
jestem ciekawa.
-Zawsze jesteś piękna. Nawet z tymi zapłakanymi oczami, a
koszula tak swoją drogą cudownie podkreśla ich kolor- odpowiada z delikatnym
uśmiechem, chyba lekko zawstydzony. Podchodzę do niego i całuje go delikatnie.
Zaskoczony, oddaje pocałunek, równie delikatnie. Wie że na nic więcej na razie
sobie nie może pozwolić. Ledwo co zatamował łzy, nadal jestem jak motyl: słaba
i delikatna, ale wie tez że to tylko przy nim. Przed nikim nie okażę słabości.
Nigdy. Tak już jestem. W środku mogę
krzyczeć o pomoc, ale nigdy nie pokażę jak bardzo ktoś mnie zranił, albo
upokorzył. Nic dziwnego że niektórym musze wydawać się bezduszną suką. Ale to
po prostu mój mechanizm obronny. Nic na to nie poradzę. Kiedyś byłam słabsza.
Ale te czasy minęły, jakieś trzy, cztery lata temu. I nigdy do nich nie wrócę.
Siadamy z Jackiem na łóżku, a on chyba domyśla się o czym myślę, bo pyta mnie
nagle:
-Kim, obiecaj mi że od dzisiaj, od teraz będziemy ze sobą w
100% szczerzy-
-Naturalnie- odpowiadam, bo bardzo chce w końcu się uwolnić
od tych wszystkich uczuć, które tak mnie ranią. Chłopak spogląda na mnie
jeszcze raz, po czym mówi :zamknij oczy. Chwilę patrzę na niego nieufnie,
nieprzyzwyczajona do ufania komukolwiek, ale on tylko wzdycha. Zna mnie, wie że
mam problemy z zaufaniem.
-Proszę?- mówi- dla mnie?- pyta gdy przecząco kiwam głową.
Poddaję i zamykam oczy, a on nagle coś zawiązuje mi na nich, po czym bierze na
ręce i dopiero kładzie gdzieś w pozycji siedzącej. Pod dłońmi czuje skurzaną
tapicerkę . Czyli jesteśmy w jego ferrari. Po chwili słyszę trzepnięcie drzwi
kierowcy i odwracam tam głowę, ale naturalnie nic nie widzę.
-Co ty robisz?- pytam przestraszona gdy odpala auto. Przez
myśli przebiegają mi bolesne wspomnienia. Słyszę że chłopak wzdycha.
-Kim, naprawdę nic ci nie zrobię. Obiecuje. Chciałem za
ciebie oddać życie, a ty bolisz się wsiąść ze mną do samochodu?- odpowiada
pytaniem na pytanie. Wzruszam ramionami.
-Nie, nie boję w normalnych warunkach, ale mam zawiązane
uczy. Może w normalnym życiu było by to romantyczne, ale ja mam bardzo złe
wspomnienia i alergie na takie akcje. Przepraszam, ale obiecałam że będę z tobą
zawsze szczera- odpowiadam lekko zakłopotana, bo dopiero teraz zdaję sobie
sprawę że moje słowa mogły być źle odebrane. Czuje że chłopak się uśmiecha.
-Kim, cieszę się że
jesteś ze mną szczera. I naprawdę nic ci nie zrobię. Z bardzo cie
kocham- odpowiada, a ja przez chwile wstrzymuje oddech. Po raz pierwszy od tej
akcji w szpitalu mówi to głośno. I choć słyszałam to już od niego kilka razy,
ten wydaje mi się niezwykły. Ponieważ nie wiąże się z żadną bolesna sytuacją.
Ponieważ już jesteśmy razem i wreszcie mu ufam. Ponieważ teraz musi być dobrze.
Ponieważ po raz pierwszy nie czuję się okropnie z myślą że ja czuje to samo.
-Naprawdę?- pytam cicho, jakby bojąc się że nagle usłyszę
odpowiedź przeczącą. Jack tylko się śmieje głośno.
-Kimberly Croford, naprawdę cię kocham. Nie udaje, z nikim
się nie założyłem- wzdrygam się na to wspomnienie- naprawdę- zapewnia, a ja
delikatnie się uśmiecham.
-Dlaczego pytasz?- zadaje nagle pytanie chłopak, a ja
automatycznie zamykam się w sobie. Nagle samochód staje.
-Kim…- czeka na odpowiedź, ale ja nie wiem jaka mu dać. I już mam mu zaserwować jedno z moich
wyśmienitych kłamstw gdy nagle mówi:
-Nie chce żadnych kłamstw. Umówiliśmy się-. Wzdycham.
-Ale jeśli odpowiem szczerze na wszystkie twoje pytania, ty
odpowiesz na moje?- zagaduje.
-Jasne- mówi i następuje cisza, podczas której staram się
znaleźć właściwe słowa.
-Bo wiesz, mnie nigdy nikt tak naprawdę nie kochał, tak
…wiesz, bezinteresownie. Rodzice interesują się mną gdy tylko wygrywam kolejne
konkursy i tym podobne. Nawet gdy leżę w szpitalu nigdy mnie nie odwiedzą.
Nigdy nikogo nie miałam. Zawsze tylko stwarzałam pozory. Znaczy miałam: całą
chmarę nianiek i kilka służących: lokaja, gosposię i sprzątaczkę. Zawsze
starałam się wyróżniać. A potem poznałam ciebie. Przybyłeś akurat w okresie
wielkich zmian. Właśnie wtedy dowiedziałam się ze moja siostra… nie ważne.-
ucinam szybko temat. Chce jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
-Właśnie Kim. Donna napisała że masz przyjść, albo wszystkim
powie o twojej siostrze. O co jej chodziło?-
pada kolejne pytanie, a ja wiem ze się od niego nie wywinę.
-Zaraz po tym jak poznałam ciebie dowiedziałam się że moja
siostra, ona…- przerywam na chwile i biorę głęboki oddech. Nikt nie wie oprócz
mnie i mamy, nigdy o tym nikomu nie mówiłam.- ona nie jest moja siostrą-
wyrzucam w końcu z siebie. Cisza, która przerywa tylko miarowe tykanie zegarka.
-Jak to nie jest twoją siostrą?- pyta w końcu Jack.
-Odkryłam to badając krew na biologie. Cała moja rodzina ma
krew A Rh+, a ona 0. Przeprowadziłam testy genetyczne i okazało się że moja matka przespała sie z bratem taty. To
jego córka. Ojciec nic o tym nie wiem. Matka też nie ma pojęcia że wiem. Ale dlatego moja siostra jest w całorocznej
szkole z internatem, skąd
przyjeżdża tylko raz w roku na dwa dni.
Myślę że po prostu matka nie chce jej widzieć, bo za bardzo przypomina jej co
zrobiła. Bo wiesz, Jessica jest bardzo podobna do swojego biologicznego ojca-
odpowiadam cicho, ale wreszcie czuję się wolna, jakbym pozbyła się wielkiego
ciężaru, który dźwigałam przez tyle lat.
-I sama trzymałaś to w tajemnicy przez tyle lat? -pyta w
końcu mój chłopak. Kręcę potakująco głową, a on przytula mnie nad skrzynia
biegów. Nagle się odrywa, słyszę trzepniecie drzwi samochodowych i ręce Jacka
na moich plecach. Ponownie bierze mnie na ręce i gdzieś niesie, ale teraz
sprawia mi to przyjemność. Przez chwilę cały świat ze wszystkimi problemami
przestaje istnieć, liczy się tylko ta chwila. Potem Jack stawia minie na nogi i
odwiązuje mi opaskę z oczu. Mrożę oczy pod wpływem jasności…
Boski ! Nawet nei weisz z jaką neicierpliwoscią czekałam na ten rozdział. Codziennie wchodziłam an twojego bloga. I będę to robić nadal, bo już nei mogę się doczekać co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńps u mnie też nowy. http://aparatka-kickinit-love-story.blogspot.com/
oooo :3 KOCHAM TEN ROZDZIAŁ <3 i cieszę się że dodałaś czekałam tak jak Aparatq z necierpliwością ;*
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam < 3
OdpowiedzUsuńPo prostu zajebisty . ; ) .
Czekam na kolejny < 3
Boskie <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mojej stronki na Facebook'u: http://www.facebook.com/pages/Jaram-si%C4%99-Leo-Howardem-_/272365506216608
No nareszcie ! <3
OdpowiedzUsuńOpłaciło się czekać :*
Czekam na następny :*
super rozdział! <3 ;** Pozdrawiam! <3
OdpowiedzUsuń