Wiatr rozwiewał moje złote włosy na wszystkie strony.
Zachwycona, uśmiechałam się szeroko. Dawno już zapomniałam jakie to uczucie.
Uczucie euforii. Kiedyś tak często je odczuwałam, a teraz… Westchnęłam
delikatnie, przyglądając się gwiazdą. Noc była piękna. Czarno- granatowe niebo
wspaniale kontrastowało ze złotem gwiazd, a wspaniały, srebrzysty rogal
księżyca górował na niebie.
-Wszystko dobrze?- zapytał z uśmiechem Jack. Zaśmiałam się.
-Nawet lepiej niż dobrze. Jest wspaniale. Dawno się tak nie
czułam. Tak…-
-Wolna- dokończył za mnie. Posłałam mu najpiękniejszy z
uśmiechów.
-Tak, właśnie tak. Przez kilka ostatnich miesięcy czułam się
jak zamknięta w klatce. Jakby nic nie
było realne. Czułam się jakby ktoś mnie wyjął, i zastąpił zupełnie inną osobą.
Podczas tych wszystkich wydarzeń zatraciłam gdzieś siebie. Moją chęć walki,
moją osobowość. Prawdziwe ja. Dziś je odnalazłam. Już się nie boję. Jestem znów
sobą. Znów jestem silna- wyjaśniłam tak dobrze jak tylko potrafiłam. Bo prawdą
jest, że nie umiałam odpowiednio dobrać w słowa, co dziś poczułam. Co się
zmieniło. Po prostu się nie dało. Jack ze zrozumieniem pokiwał głową.
-Wiem co poczułaś. Miałem podobnie. To kilka miesięcy
porządnie dało nam w kość. Czułem się jak w koszmarze. Ja, a co dopiero ty! A
dziś, gdy zobaczyłem to wszystko, poczułem się tak… Normalny. Jakbym się
przebudził z głębokiego snu- powiedział. Westchnęłam.
-Wiesz że nic już nigdy nie będzie takie samo?- powiedział
lekko zasmucona., Znaczy, nie byłam smutna…
Nadal byłam szczęśliwa, lecz wiedziałam że musze się zmierzyć z tym co
mnie najbardziej przerażało. Z przyznaniem na głos, że moje życie zmieniło się
bezpowrotnie.
-Wiem- odpowiedział chłopak.
-Już nigdy nie będę tą samą Kim, Kim sprzed porwania. Zbyt
wiele się zmieniło-
-Taj samo jak już nigdy nie wrócimy do liceum, tak samo jak
już nigdy nie odzyskamy zużytej chusteczki. Kim, przeszłość to już historia.
Nie warto patrzeć za siebie- mówi Jack, mocniej ściskając moje palce. Odwracam
wzrok i przez chwilę jedziemy w ciszy. Przyglądam się mijającym krajobrazom.
Akurat przejeżdżamy koło plaży. Tej samej, na którą Jack zabrał mnie zaraz po
wyprowadzce ojca. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtych chwil.
-Skręć tu- zarządziłam. Jack spojrzał w bok i się
uśmiechnął.
-Jak sobie życzysz milady- powiedział poważnym tonem i
posłusznie skręcił. Uśmiechnęłam się. Po chwili samochód stanął. Jack wysiadł
pospiesznie i podbiegł do drzwi od mojej strony, po czym otworzył je dla mnie
szarmancko. Zupełnie to nie przypominało naszej ostatnie wizyty tutaj. Chłopak
wyciągnął rękę w moja stronę. Zawahałam się chwile.
-Zaufaj mi- poprosił Jack, a ja się uśmiechnęłam, przyjmując
wyciągnięta dłoń. Chłopak nagrodził mnie zniewalającym spojrzeniem, a ja
rozejrzałam się w około.
-Aż trudno uwierzyć że byliśmy tu dopiero cztery miesiące
temu- mówię. Pomimo całego szczęścia nadal trudno mi pogodzić się z tym jak
czas leci. I jak wiele się wydarzyło.
-Wiem, trudno w to uwierzyć. Tyle się wydarzyło od naszego
ostatniego pobytu tu. Twoja śpiączka, wyjazd, próba samobójcza Grace, śmierć
twojej matki…- wymienia, lecz przerywam mu pocałunkiem.
-Nie mówmy już o tym. W tedy, cztery miesiące temu,
obiecałam sobie na tej latarni morskiej że zaczynam nowy etap życia. Nie do
końca tego przestrzegałam. Ale od dziś naprawdę zamierzam cieszyć się każdą
minutą życia. I nieważne co mnie spotka- mówię. Jack patrzy na mnie przez
chwilę, aby za sekundę znów wpić się w moje usta. Z chęcią oddaje pocałunek,
gdy nagle dzwoni mój telefon. Zrezygnowana, odrywam się od chłopaka i sięgam do
torebki. Jack przewraca oczami.
-Halo?- odbieram.
-Kim, wracaj szybko do szpitala!!!- woła głos w telefonie.
-Jerry?- pytam. Słyszę śmiech.
-A kto?- odpowiada pytaniem na pytanie. Zdziwiona, podnoszę
brwi.
-Wszystko ok.? Co się stało?- pytam. Kolejna salwa radości.
-Po prostu przyjedź- odpowiada chłopak i rozłącza się. Z
niedowierzeniem kręcę głową.
-Kto to był?- pyta Jack, przyglądając mi się.
-Jerry- odpowiadam. Jack uśmiecha się delikatnie
-No co?-
-Nic, ale on chyba teraz nie odstępuje od Grace?- zadaje
pytanie. Kręcę potakująco głową. Jack parska śmiechem.
-Co cie tak bawi?- pytam
-Bo widzisz, jak ja czuwałem przy tobie, to on namawiał mnie
bym odszedł od ciebie, bym poszedł się zabawić. Mówił że moje siedzenie nie ma
sensu. I twierdził że on nigdy by się tak nie dał przykuć do łóżka. A teraz?
Zachowuje się tak samo jak ja- wyjaśnia. Ja też się uśmiecham.
-Tak, tylko widzisz, Jerry się śmiał. A to może oznaczać
tylko jedno. Że Grace się wybudziła-
O matko, jaki cudowny rozdział ! Jestem wręcz oczarowana ! ; )
OdpowiedzUsuńOddaj mi swój talent, prosze. Nigdy nie będę w stanie dorównać Ci z pisaniem. ! ;* Nie koncz tego bloga, kocham go po prostu. ♥
Uwielbiam cię ;*
Czekam na next ;3
ps. założyłam nowego bloga. może wpadniesz ? ;3
http://kick-inna-historia.blogspot.com
Wspaniały rozdział.! !
OdpowiedzUsuńCzekam na next.! ♥
Masz niesamowity talent.!! Oddasz troche.?? <33
Joo! *.*
OdpowiedzUsuńAle super rozdział!!
Przeszłaś samą siebie :D
Taki słodki.. i dlatego mi się podoba, bo z reguły większość komplementów zwróconych w moją stronę brzmi "Jakaś ty słodka!" ;d
Czekam na kolejny rozdział ♥
Nie dodajesz często, ale muszę Ci przyznać, że na Twoje posty warto czekać :))
Rozdział boski!!!
OdpowiedzUsuńKocham Cię i tego bloga<33
Czekam na new;))