-Grace!- krzyknęłam, rzucając się przyjaciółce na szyję.
Dziewczyna leżała na łóżku szpitalnym, uśmiechając się do zgromadzonych słabo.
Objęłam ją delikatnie.
-Nigdy więcej tego nie rób- szepnęłam jej do ucha, i
odsunęłam aby zobaczyć jej reakcje. Uśmiechnęła się blado, widać że targały nią
wyrzuty sumienia.
-Przepraszam- wydusiła z siebie słabo i spojrzała mi w oczy
z miną zbitego psa, a ja poczułam że topnieje.
-Nie powiem że nic nie szkodzi, bo chciałaś się zabić. W
moim mniemaniu nie miałaś do tego najmniejszego powodu. Nie będę ci tu robić
wyrzutów, bynajmniej nie teraz. Po prostu świadomość że mogłabym cię już nigdy
nie zobaczyć…- powiedziałam patrząc prosto w jej brązowe oczy. Zobaczyłam w
nich ból, lecz też jakiś dziwny błysk… Coś czego jeszcze w życiu w nich nie
dostrzegłam.
-Wiem aż za dobrze co czułaś. Odczuwałam to ile… -zatrzymała
się na chwilę, licząc w pamięci- coś koło trzech razy.
Spojrzałam na nią. Miała rację. Poza jednym.
-Tylko widzisz, ja nie chciałam popełnić samobójstwa- powiedziałam
łagodnie, acz dobitnie, tym samym zamykając ten ni mniej dziwny temat.
Przyjaciółka uśmiechnęła się delikatni, gładząc się po brzuchu. Ja także
przeniosłam tam swe spojrzenie. Grace przykryta była kołdrą, lecz mimo to widać
było dokładnie zarys brzuszka.
-Który to miesiąc?- pytam. Niby wiem, lecz chce to usłyszeć
z jej ust.
-Trzeci- odpowiada, spoglądając na brzuch. Jerry siedzi obok
niej, uśmiechnięty i trzyma ją cały czas za rękę.
-Rodzice wiedzą?-
pada pytanie. Tym razem z ust Jacka.
Para wzdycha.
-Tak i nie. Znaczy… Rodzice Grace wiedzą że Grace jest w
szpitalu, ale nie wiedzą dlaczego. Nawet jej nie przyszli odwiedzić. Moi
rodzice znając całą historię- odpowiada Jerry, cały czas się uśmiechając.
-Co zamierzacie?- teraz to ja się pytam. Jerry jeszcze
mocniej się uśmiecha.
-Naturalnie Grace urodzi dziecko. Kupimy sobie jakiś
apartament, chwała bogu wszyscy jesteśmy bogaci. Ja i tak nie zamierzałem iść
na studia, przecież odziedziczę firmę ojca, a na razie jestem w niej
wicedyrektorem. Grace sama zadecydowała że na razie chce się poświęcić
wychowaniu dziecka. Mojego dziecka- dodał niby przypadkiem i spojrzał z
miłością i uwielbieniem na swą dziewczynę. To ostatnie zdanie powiedział z taką
dumą, że nie sposób było się nie uśmiechnąć. W ogóle cała ta scena wyjęta była
jakby żywcem z jakiegoś filmu. Aż miło było popatrzeć. Oto Jerry stał lekko
pochylony, obejmując jedną ręką Grace, a drugą gładząc jej brzuch, a dziewczyna
robiła to samo, leżąc na szpitalnym łóżku, ubrana w białą, zupełnie nie twarzową
koszule nocną. Siedziałam tak, patrząc na nich i czując się tak… Niesamowicie.
Wyjątkowo. Nagle za moimi plecami pojawił się Jack, kładąc mi dłonie na
ramionach. Podniosłam się i pociągnęłam za sobą chłopaka. Nie chciałam im
przeszkadzać w tej cudownej chwili. Wyszliśmy na korytarz, szczelnie objęci.
Żadne z nas się nie odzywało, po prostu napawaliśmy się sobą i
wszechogarniającym szczęściem. Podążaliśmy do szpitalnej kawiarenki, gdy nagle
za naszymi plecami rozległ się piskliwy krzyk.
-Jackiiiiiiiii….!!!!!!- ktoś wołał. Zaskoczeni odwróciliśmy
się, nadal się obejmując. W naszą stronę biegła jakaś dziewczyna. Była młoda i dość ładna. Brązowe
włosy ścięte na pazia okalały twarz w kształcie serca, podkreślając szarość
tęczówek. Mały, zadarty nosek, a pod nim wąskie usta. Szczupła i niewysoka,
sięgała mi może do obojczyka. Ubrana była w białą, skromna sukienkę, i czerwony
fartuch w kratkę. Na głowie miała czepek pielęgniarki. Pewnie była
wolontariuszką w szpitalu. Owszem, była ładna, lecz jak dobrze wiemy, w tej
dziedzinie trudno było mi dorównać. Ba, to było wręcz niemożliwe.
-Dzień dobry- powiedziałam wolno. Nie za bardzo rozumiałam
całą tą sytuacje. Dziewczyna jednak mnie zignorowała, i spojrzała ponownie na
Jacka, a we mnie aż się zagotowało. Jeszcze nikt, nigdy mnie nie zignorował!
Zamierzałam dać tej pannicy lekcje życia
-Jacki- powiedział, uśmiechając się zalotnie do mojego
chłopaka. Nie no, ta dziewczyna jak nic prosiła się o katastrofę! Spojrzałam na
Jacka. Z wyrazu jego twarzy poznałam, że on też nie ma bladego pojęcia kto to
taki.
-Jacki, nie poznajesz mnie?- zapytała się dziewczyna,
dosłownie wieszając się na moim towarzyszu. Chłopak odepchnął ją i przecząco
pokręcił głową.
-Przykro mi, nie znamy się- powiedział, lecz dziewczyna nie
odpuszczała.
-Przecież to ja! Dolores!- nie dawała za wygraną. Ta rozmowa
zaczęła mnie już męczyć.
-Nie zna cię. Tak trudno zrozumieć? Jesteś zacofana w
rozwoju, czy co? Nie dociera? ON CIĘ NIE ZNA. To mało słów, powinnaś pojąć ich
znaczenie- powiedziałam lodowato. Jak zawsze byłam opanowana, zimna i
bezlitosna. Boże, jak bardzo brakowało mi takich scen! Dolores przeniosła swe
spojrzenie na mnie. Zobaczyłam w nich niedowierzenie.
-Nie powiedziałaś tego- wycedziła. Uśmiechnęłam się
szyderczo.
-Owszem. Mam powtórzyć głośniej. Wiesz to żaden wstyd być
ułomną- odpowiedziałam słodko. Błagam, nie byłam suką. Przecież nie atakuje
ludzi z byle powodu. Ale w tym przypadku akurat miałam powód. Starałam się być
grzeczna, lecz zignorowała mnie. Poza tym cały czas się śliniła i lepiła do
mojego faceta! O nie, Z Kim Crowford się nie zadziera!
Dziewczyna otwierała i zamykała usta, widocznie nie
wiedziała co powiedzieć.
-Ty suko!- w końcu wykrztusiła z siebie. Roześmiałam się.
-Błagam, to wszystko? Nie ma to jak oryginalność- zaśmiałam
się. Dziewczyna zrobiła chytrą minkę.
-Kim Crowford. Królowa tego miasta. Wdaje się nawet że królowa
świata. Zawsze wspaniała, świetna, nieziemska. Zawsze triumfuje, zawsze
zwycięża. We wszystkim najlepsza. Z najlepszym facetem u boku. A wiesz po co
goniłam tego twojego chłoptasia? Bo mnie wykorzystał. A to są tego
konsekwencje- powiedziała, rzucając jakiś przedmiot, który tylko cudem
złapałam. Dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnymi łez i skończyła:
-A on musi przyjąć te konsekwencje- po czym odwróciła się i uciekła, cicho
popłakując. Zdziwiona spojrzałam na złapany przedmiot. To był test ciążowy. Był
dodatni…
Po pierwsze ; rozdział jest przecudny a nie beznadziejny !!
OdpowiedzUsuńJa kocham czytać twojego bloga ! Jest przepełniony magią ! ♥ Ale nie mogę się doczekać następnego !! Jestem strasznie ciekawa co będzie się działo dalej !! ;*
Bardzo cię prosze, dodaj szybko ♥
Zgadzam się z Evelyyn.!!
OdpowiedzUsuńRozdział BOSKI.!! Kocham czytać Twojego bloga.!!
Masz prawdziwy talent.! <3 ;**
czekam na next.!! <3
Rozdział cudowny nie mogę się doczekać kolejnego mam nadzieje że dodasz dzisiaj jeszcze jeden
OdpowiedzUsuńCudowny! ♥
OdpowiedzUsuńAle.. Kim teraz się wkurzy.. o niee!;o
Ale.. Jack chyba nie zrobił "tego",będąc w związku z Kim, prawda? o.O
Czekam na nn:*
Masz niesamowity talent, wiesz?
Rozdział cudowny!!
OdpowiedzUsuńDodaj szybko next bo już nie mogę się doczekać<33
rozdział jest genialny ;3
OdpowiedzUsuńkocham twojego bloga <33
Jack chyba tego nie zrobił, prawda!? ;OO
czekam na new ♥♥♥♥
i takie pytanie odnośnie opisu Ricky'ego :
Usuń" Za usiłowanie zabójstwa, bicie, poniżanie, i znecanie sie otrzymał 25 lat wiezienia. Jednak czy napewno w nim siedzi?"
to znaczy, że on jeszcze się tu pojawi ?! ;)
Od niedawna czytam twojego bloga i jest on po prostu...genialny przeczytałam całego w 2 noce, przeczytałabym w jedną no, ale czytałam późno wieczorem, a na drugi dzień szkoła. Masz super bloga i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńtez załom bloga o KICK
http://moje-opowiadanie-o-kick.blogspot.com/
To link, zapraszam już wieczorem pojawi się prolog :)
Zostałaś nominowana do Libester bloga. Informacje znajdziesz tu: http://austin-i-ally-romantyczna-historia.blogspot.com/2013/06/libester-blog.html
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libester Blog Awards przeze mnie!!! szczegóły na: http://kickandvioletta.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Awards
OdpowiedzUsuńszczegóły na http://moje-opowiadanie-o-kick.blogspot.com/