-Hej Milton- rzuciłam, wchodząc do pokoju.
Uśmiechnęłam się. Dawno tu nie byłam. Mimo wszystko
praktycznie nic się nie zmieniło. Te same ściany w kolorze błękitu, poobklejane
jakimiś artykułami ze „Świata Wiedzy”, wzorami i cytatami. To samo spore łóżko
w rogu pokoju. Ta sama szafka nocna i równie brązowa komoda. To samo stare,
ręcznie rzeźbione, wspaniałe biurko wykonane z Machoniu. Wszystko. Westchnęłam,
i spojrzałam na chłopaka siedzącego przy biurku.
-Hej Kim- powiedział, nie odrywając wzroku od monitora
komputera.
Tak, on wciąż używał
komputera. Nie rozumiałam tego. Jego rodzinę było stać na miliony laptopów,
netbook’ów i tym podobnych rzeczy. Lecz Milton się uparł. A ja szanowałam jego
decyzję.
-Co tam u ciebie?- zagadnęłam, przysiadając na skraju łóżka.
Chłopak nadal nie odrywał wzroku od ekranu.
-Wiesz, całkiem nieźle. Dostałem się na Harvard, lecz to już
wiesz. Z Julią też wszystko ok. Ale przejdź do rzeczy- zaproponował neutralnym
tonem. Zdziwiłam się.
-Kim, oboje dobrze wiemy, że nie przyszłaś tu na pogaduszki.
O co chodzi?- Milton w końcu spojrzał na
mnie, lecz tylko przez chwile, by ponownie wbić swój wzrok w maszynę. Zagryzłam
lekko wargę.
-Widzisz Milton, chodzi o to, że potrzebuję takiego jednego
filmu…- zaczęłam.
-Więc w czym problem?-
-Problem polega na tym, że potrzebny mi film z jednej z
kamer szpitalnych. Nie mógłbyś się włamać przypadkiem do systemu i… bo ja wiem?
Chociaż by ściągnąć go?- zaproponowałam, uśmiechając się słodko.
-Mhm-
-Serio, to jedyne co masz do powiedzenia?- rzuciłam
sarkastycznie. Chłopak uśmiechnął się.
-Chodzi o tę sytuacje z Jackiem, prawda?- wypalił nagle
Milton. Uśmiechnęłam się szerzej.
-Nie przeczę- odparłam.
Przecież wmawianie wszystkim że nic do niego nie czuję nie
ma sensu. Mój przyjaciel uśmiechnął się jeszcze szerzej. Złapałam gwałtownie
powietrza.
-Jak wy to z Julią robicie?- w końcu z siebie wydusiłam.
-Ale co?- chłopka zrobił zdziwioną minę.
-Jesteście tak długo razem, i odbywa się to wszystko bez żadnych
dramatów. Bez kłótni, bez niczego…- powiedziałam, na co Milton odwrócił głowę
-Kim, w każdym związku są kłótnie. Mnie i Juli też to
dotyczy. Co prawda bardzo rzadko, ale widzisz… Ja i Julia, a ty i Jack… To dwa
różne światy. Różnimy się, i nie można naszych związków porównywać-
-Niby dlaczego?!- zaprotestowałam, na co chłopak westchnął,
i teatralnie odsunął się od biurka, po czym wbił swe przenikliwe piwne oczy we
mnie. Ja również patrzyłam się na niego, a mój mózg zarejestrował tysiące
faktów na raz.
-Kim, ty i Jack… Jesteście inni niż ja i Julia. Zupełnie
inne charaktery. Związek mój i Juli opiera się na wzajemnym zrozumieniu, wręcz
na przyjacielstwie. Za to ty i Jack. Wasz opiera się na wzajemnej miłości
łamanej na nienawiść. Wasz związek to ciągła gra. Słowna, fizyczna, psychiczna.
Manipulujecie sobą, szantażujecie się, kłamiecie. Wy nie potraficie tak po
prostu pójść razem do kina. Wyobrażasz to sobie? Kim i Jack idą razem do kina.
Kim i Jack są razem na plaży. To po prostu nie dla was. Nie potrafilibyście żyć
monotonnie- wytłumaczył.
Przez chwilę siedzieliśmy w zupełnej ciszy, a ja przetwarzałam
w mózgu jego słowa. Miał rację. W 100%.
-Tak, zarówno ja i Jack boimy się monotonni. Ja… ta gra..-
zamotałam się, na co chłopak tylko pokręcił głową z delikatnym pół-uśmiechem.
-Kimi, bądźmy szczerzy. Nie umiałabyś przeżyć bez tej gry.
Grasz w nią od zawsze. To cała ty: władcza, dystyngowana, olśniewająca,
wspaniała. Cudowne stroje, ciągłe przyjęcia, gierki, ponadprzeciętna
inteligencja, bycie nieustanie zdobywaną… To cała ty. A Jack cie właśnie taką
kocha. Pełną kontrastów. Jednocześnie delikatną i silną, słodka i mroczną. On
cie kocha taką jaka jesteś. Ze wszystkimi twoimi gierkami, kłamstwami,
szantażami. Kocha cię, lecz jednocześnie chce być lepszy. W waszym związku
odbywa się nieustana walka o dominację. I właśnie to kochacie oboje. Te grę. On
kocha ciebie, a ty jego. Ale wiesz co jest ciekawe? – zapytał, na co ja
pokręciłam głową.
–Wy wzajemnie budzicie w sobie mroczne strony. Podsycacie
ten ogień który jest w was… I uwielbiacie w sobie te mroczne obszary-
zakończył, obserwując moją reakcje.
Miał rację. Przypomniałam sobie wszystkie sytuacje w których
manipulowałam Jackiem. W których on mnie szantażował. Przypomniałam sobie, jak
pomimo okropnej, palącej nienawiści, nie mogłam mu się oprzeć. Jak zawsze
podczas kłótni dochodziło między nami do pocałunków. Zadrżałam, na wspomnienie
tych namiętnych, wręcz miażdżących wargi pocałunków.
-Masz racje. Ze wszystkim. I właśnie dlatego nie mogę
stracić Jacka. Gdzie ja znajdę takiego drugiego?- wysiliłam się na żart.
Milton uniósł brwi i pokręcił głową w zabawnym geście.
-Do ściągnięcia tego filmu będzie mi potrzebna kamer która
to zarejestrowała. Gdzie to było?- zapytał, na co ja otrząsnęłam się z
zamyślenia.
-Schowek na środki czystości. Czwarte Pietro, pokój…. Chyba
201- doprałam, podchodząc się do biurka. Pochyliłam się nad ramieniem Miltona.
Chłopak wchodził na jakieś strony, klikał coś szybko na
komputerze, lecz po około 10-ciu minutach przestał, i przeniósł wzrok na mnie.
-Kim, to może troszkę potrwać. Zadzwonię do ciebie, gdy będę
już go miał- odparł, dając mi jasno do zrozumienia, że powinnam wyjść.
Przewróciłam oczami, ale wyprostowałam się.
-Ok., będę czekać. Dziękuję- rzuciłam tylko na odchodne, po
czym wyszłam z morelowej willi, stukając obcasami…