Stałam tam jak największa na świecie idiotka. Ba, wręcz jak
debilka. Kto to widział? Stać w takiej zadumie, wpatrując się w starego
manekina do ćwiczeń…. Westchnęłam, i zebrałam się w końcu w sobie. Zrobiłam
krok na przód, pchnęłam drzwi i weszłam do dojo. Złapałam gwałtownie powietrza.
Sala była całkowicie pusta, co mnie odpowiadało. Nadal utrzymywałam kontakty z
Miltonem, Eddim oraz oczywiście Jerrym, więc wiedziałam kiedy, w jakich
godzinach trenują. Tak więc wybrałam się akurat po treningu. Jak jakaś psychopatka
stałam nieopodal w sklepie, patrząc zza wieszaków z ubraniami, jak moim
przyjaciele wychodzili. Najpierw naturalnie Eddi. Potem oczywiście Milton, co
ciekawe z Julią. Pewnie przyszła popatrzeć na trening. Gdy tylko oni zniknęli
za rogiem, z dojo wyszli Jerry i Jack. Pochłonięci byli w rozmowie. Na widok
chłopaka serce przyśpieszyło rytm, jednocześnie boleśnie się skurczając. Jednak
nie odwróciłam wzroku. Dokładnie przyjrzałam się mojemu eks: włosy lekko
rozczochrane, ciemna skóra oraz wyrzeźbione mięśnie, doskonale widoczne pod
opinającą ciało koszulką. Ale twarz…. Nie, na pierwszy rzut oka nie było widać
że coś jest nie tak. Jack dużo się ode mnie nauczył, w tym panowanie nad
mimiką. Jednak, nigdy nikt nie opanuje tego tak perfekcyjnie jaki ja. Tak więc,
dokładnie widziałam ciemne sińce i ten ból w oczach. Co chwila też rozglądał
się na boki, jakby kogoś wypatrywał wzrokiem. Nagle jego spojrzenie pomknęło w
moją stronę. Szybko schowałam się wśród wieszaków, i poczekałam tam, do momentu
gdy byłam pewna że sobie poszli. Nie, nie poszłam tam obserwować Jacka. Poszłam
tam, by wrócić do treningu. Tak, właśnie tak. Wrócić. Wiem, że lekarz zabronił,
lecz ja nie umiałam długo bez tego żyć. Tak więc oto, po tak wielu miesiącach
nieobecności, znów weszłam do dojo Bobiego Wasabiego. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Czułam się dziwnie. Byłam jednocześnie wzruszona i lekko
podenerwowana. Bałam się, że Jack za chwilę tu wejdzie i zacznie się cyrk,
jednak nic takiego się nie stało. Wolno podeszłam do pucharów, i przejechałam
po nich dłońmi. Na większości widniały nazwiska moje i Jacka. Uśmiechnęłam się
delikatnie, poczym spojrzałam w górę. Nasze wspólne zdjęcie, z jednego z
turniejów. Staliśmy na nim wszyscy, przytuleni do siebie, uśmiechnięci, tak
bardzo szczęśliwi… Nie zdawałam sobie jeszcze w tedy sprawy, co mnie czeka w
ciągu tego roku. Jakie katusze i tortury przeżyję, że kilka razy ledwo wyrwą
mnie ze szponów śmierci, że ja i Jack… Że my…
-Kim?- zawołał nagle głos za mną. Odwróciłam się z lekkim
uśmiechem.
-Witaj Rudi-
Sensej wyglądał na zaskoczonego… Nie, nawet na zszokowanego.
Uśmiechnęłam się szerzej.
-Przepraszam, chciałabym potrenować. Mogę?- zapytałam
słodko, przyglądając się mężczyźnie. Z jego twarzy zszedł wyraz zaskoczenia, a
zastąpił go ciepły uśmiech.
-Jasne, tylko wiesz, zmieniły nam się godziny treningów…-
zaczął, lecz mu przerwałam.
-Nie chcę trenować z grupą. Chciałabym zacząć trening
indywidualny. I to najlepiej tak, by nikt o tym nie wiedział- rzuciłam
stanowczo. Mężczyzna pokiwał głową, choć w jego oczach dostrzegłam wahanie.
-Wiesz, nie chce spowalniać grupy, a ja nadal nie mogę
trenować tak ostro jak oni- wyjaśniłam, bo już otwierał usta by zalac mnie
pytaniami.
-Aha,… No tak, masz rację- wyraźnie się speszył, po czym się
uśmiechał.
-Dobrze, to może pokaż co pamiętasz?- zaproponował,
ustawiając się w pozycji bojowej na macie. Wykonałam dokładnie to samo.
Przez chwilę walczyliśmy. Wykonałam parę półobrotów, trochę
kopnięć i kilka innych figur. W końcu, po kilku minutach stwierdziłam że musze
odpocząć. Serce kołatało okropnie w mojej piersi, a mnie ciężko było złapać
oddech. Wyszłam z wprawy, musiałam od nowa złapać formę. Przeczekałam pięć
minut, poczym wstałam.
-Jeszcze raz- nakazałam, wskazując na Rudi’ego. Mężczyzna pokręcił głową.
-Chętnie Kim, lecz ja musze się zbierać. Mam randkę z nijaką
Margaritą- powiedział, a imię wymówił z hiszpańskim akcentem.
Przewróciłam oczami. Stary, dobry Rudi.
-To leć- rozkazałam, podchodząc jednocześnie do manekina.
Musiałam sobie przypomnieć wszystkie, co do jednej figury.
Drzwi zamknęły się za sensejem z lekkim kliknięciem, a ja
momentalnie poczułam się nieswojo. Mimo wszystko nie przerywałam treningu. Po
godzinie byłam okropnie zmęczona i trochę obolała, lecz zadowolona.
Przypomniałam sobie wszystkie ciosy, każdą figurę, wszystko. Teraz tylko
popracować nad formą, bo stanowczo za szybko łapałam zadyszkę. Nagle drzwi do
dojo się otworzyły. Pewna, że to Rudi, odwróciłam się twarzą do wejścia.
Zamarłam. W drzwiach stał Jack, przyglądając mi się z lekkim niedowierzeniem
wypisanym na twarzy. Ja również na niego patrzyłam, lecz szybko przeniosłam
wzrok na matę. Nie miałam mu naprawdę nic do powiedzenia. Tak więc cisza miedzy
nami trwała w najlepsze, a żadne z nas nie ośmieliło się wykonać nawet jednego
ruchu. Zupełnie niespodziewanie drzwi ponownie się otworzyły, i do środka wpadł
Eddi.
-Jack, idziesz, wszyscy na ciebie czekamy, miałeś tylko
wziąć..- zaczął, lecz potem mnie zauważył. Spojrzał na mnie, na Jacka, z
powrotem na mnie i znów na Jacka, po czym powoli się wycofał z lokalu
-Po co tu przyszedłeś?- odzyskałam mowę. Jack mrugnął, jakby
wyrwany z głębokiego snu.
-Zapomniałem telefonu- wyjaśnił krótko, obserwując mnie.
-Więc może go weź?- upomniałam go, lecz ten nie zareagował.
-Kim, wiem jak tamto wyglądało, lecz to nie było to…-
wypalił nagle ni z gruszki, ni z pietruszki chłopak.
Spojrzałam na niego z powątpieniem.
-Jack, gdy przyłapałam cie na tym, że założyłeś się o mnie,
mówiłeś dokładnie to samo-
-Kim, nie zrobiłbym ci tego! Nie zdradziłbym cię!- zapewnił gorliwie.
Zaśmiałam się szyderczo.
-Tak, i właśnie dlatego spotkałem się w tajemnicy z
dziewczyną, która oskarża mnie o zdradę i jeszcze ciążę- rzuciłam
sarkastycznie.
Widać było że Jack się wkurzył.
- Serio tak chcesz to skończyć? Naprawdę wolisz uwierzyć
jakiejś skończonej kretynce zamiast mnie?- wycedził przez zaciśnięte zęby.
Odwróciłam wzrok.
-Patrzę na fakty- odparłam. Teraz to chłopak zaśmiał się
ironicznie.
-Nieprawda! Nawet gdy jeszcze nie zobaczyłaś mnie z nią,
nawet gdy mogłaś się opierać co najwyżej na tych kłamstwach, i tak odsunęłaś
się ode mnie! Nie potrafiłaś mnie dotknąć, a po tym filmie nawet na mnie
patrzeć!- wykrzyczał.
Na te słowa wezbrała we mnie niepohamowana wściekłość.
- Nie, nie odsunęłam się od ciebie! Za każdym razem gdy cie
widziałam, w każdej minucie chciałam po prostu do ciebie podbiec i cie
przytulic. Zapewnić że wszysto będzie dobrze. Lecz nie mogłam. Czułam do siebie
złość i nienawiść. Nienawiść Jack! Do
samej siebie! Lecz za każdym razem jak na ciebie patrzyłam, przed oczami od
razu stawały mi sceny z tego filmu! Widziałam jak ją całujesz, i ja… Nie mogłam
tego znieść. Ja…- nie dokończyłam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na Jacka. Chłopak również mi
się przyglądał. Jego oczy były pełne bólu, lecz nic nie mówił.
-Więc co robimy?- zapytał po chwili ciszy. Westchnęłam
ciężko.
-Nie wiem Jack. Nie wiem…-
rozdział cudowny, jak zawsze zresztą:)
OdpowiedzUsuńuspokoiłaś mnie tym "A potem, zobaczymy". Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania i blogowania tak łatwo, co? :)
czekam na kolejne rozdziały:*
trzymaj się ♥
OMG .!!!
OdpowiedzUsuńTo.. jest.. po .. prostu.. BOSKIE !!! ♥♥♥
Ja nie wiem jak TY to robisz. : 33
Ten rozdział jest boskii !! < 333
Jak to za 10-15 rozdziałów koniec ? :(
Nieeee. ; ccccc
Kooochaaam. ♥♥♥
I czekam na next. ; 3
boski rozdział <33
OdpowiedzUsuńaww ;3 zrób szybko Kicka, proszę cię ♥♥
jak to koniec za 10-15 rozdziałów?
tak szybko chyba nie masz zamiaru zrezygnować z blogowania, prawda ?
czekam na nn :*