czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 30


Stałam tam jak największa na świecie idiotka. Ba, wręcz jak debilka. Kto to widział? Stać w takiej zadumie, wpatrując się w starego manekina do ćwiczeń…. Westchnęłam, i zebrałam się w końcu w sobie. Zrobiłam krok na przód, pchnęłam drzwi i weszłam do dojo. Złapałam gwałtownie powietrza. Sala była całkowicie pusta, co mnie odpowiadało. Nadal utrzymywałam kontakty z Miltonem, Eddim oraz oczywiście Jerrym, więc wiedziałam kiedy, w jakich godzinach trenują. Tak więc wybrałam się akurat po treningu. Jak jakaś psychopatka stałam nieopodal w sklepie, patrząc zza wieszaków z ubraniami, jak moim przyjaciele wychodzili. Najpierw naturalnie Eddi. Potem oczywiście Milton, co ciekawe z Julią. Pewnie przyszła popatrzeć na trening. Gdy tylko oni zniknęli za rogiem, z dojo wyszli Jerry i Jack. Pochłonięci byli w rozmowie. Na widok chłopaka serce przyśpieszyło rytm, jednocześnie boleśnie się skurczając. Jednak nie odwróciłam wzroku. Dokładnie przyjrzałam się mojemu eks: włosy lekko rozczochrane, ciemna skóra oraz wyrzeźbione mięśnie, doskonale widoczne pod opinającą ciało koszulką. Ale twarz…. Nie, na pierwszy rzut oka nie było widać że coś jest nie tak. Jack dużo się ode mnie nauczył, w tym panowanie nad mimiką. Jednak, nigdy nikt nie opanuje tego tak perfekcyjnie jaki ja. Tak więc, dokładnie widziałam ciemne sińce i ten ból w oczach. Co chwila też rozglądał się na boki, jakby kogoś wypatrywał wzrokiem. Nagle jego spojrzenie pomknęło w moją stronę. Szybko schowałam się wśród wieszaków, i poczekałam tam, do momentu gdy byłam pewna że sobie poszli. Nie, nie poszłam tam obserwować Jacka. Poszłam tam, by wrócić do treningu. Tak, właśnie tak. Wrócić. Wiem, że lekarz zabronił, lecz ja nie umiałam długo bez tego żyć. Tak więc oto, po tak wielu miesiącach nieobecności, znów weszłam do dojo Bobiego Wasabiego. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Czułam się dziwnie. Byłam jednocześnie wzruszona i lekko podenerwowana. Bałam się, że Jack za chwilę tu wejdzie i zacznie się cyrk, jednak nic takiego się nie stało. Wolno podeszłam do pucharów, i przejechałam po nich dłońmi. Na większości widniały nazwiska moje i Jacka. Uśmiechnęłam się delikatnie, poczym spojrzałam w górę. Nasze wspólne zdjęcie, z jednego z turniejów. Staliśmy na nim wszyscy, przytuleni do siebie, uśmiechnięci, tak bardzo szczęśliwi… Nie zdawałam sobie jeszcze w tedy sprawy, co mnie czeka w ciągu tego roku. Jakie katusze i tortury przeżyję, że kilka razy ledwo wyrwą mnie ze szponów śmierci, że ja i Jack… Że my…
-Kim?- zawołał nagle głos za mną. Odwróciłam się z lekkim uśmiechem.
-Witaj Rudi-
Sensej wyglądał na zaskoczonego… Nie, nawet na zszokowanego. Uśmiechnęłam się szerzej.
-Przepraszam, chciałabym potrenować. Mogę?- zapytałam słodko, przyglądając się mężczyźnie. Z jego twarzy zszedł wyraz zaskoczenia, a zastąpił go ciepły uśmiech.
-Jasne, tylko wiesz, zmieniły nam się godziny treningów…- zaczął, lecz mu przerwałam.
-Nie chcę trenować z grupą. Chciałabym zacząć trening indywidualny. I to najlepiej tak, by nikt o tym nie wiedział- rzuciłam stanowczo. Mężczyzna pokiwał głową, choć w jego oczach dostrzegłam wahanie.
-Wiesz, nie chce spowalniać grupy, a ja nadal nie mogę trenować tak ostro jak oni- wyjaśniłam, bo już otwierał usta by zalac mnie pytaniami.
-Aha,… No tak, masz rację- wyraźnie się speszył, po czym się uśmiechał.
-Dobrze, to może pokaż co pamiętasz?- zaproponował, ustawiając się w pozycji bojowej na macie. Wykonałam dokładnie to samo.
Przez chwilę walczyliśmy. Wykonałam parę półobrotów, trochę kopnięć i kilka innych figur. W końcu, po kilku minutach stwierdziłam że musze odpocząć. Serce kołatało okropnie w mojej piersi, a mnie ciężko było złapać oddech. Wyszłam z wprawy, musiałam od nowa złapać formę. Przeczekałam pięć minut, poczym wstałam.
-Jeszcze raz- nakazałam, wskazując na Rudi’ego.  Mężczyzna pokręcił głową.
-Chętnie Kim, lecz ja musze się zbierać. Mam randkę z nijaką Margaritą- powiedział, a imię wymówił z hiszpańskim akcentem.
Przewróciłam oczami. Stary, dobry Rudi.
-To leć- rozkazałam, podchodząc jednocześnie do manekina. Musiałam sobie przypomnieć wszystkie, co do jednej figury.
Drzwi zamknęły się za sensejem z lekkim kliknięciem, a ja momentalnie poczułam się nieswojo. Mimo wszystko nie przerywałam treningu. Po godzinie byłam okropnie zmęczona i trochę obolała, lecz zadowolona. Przypomniałam sobie wszystkie ciosy, każdą figurę, wszystko. Teraz tylko popracować nad formą, bo stanowczo za szybko łapałam zadyszkę. Nagle drzwi do dojo się otworzyły. Pewna, że to Rudi, odwróciłam się twarzą do wejścia. Zamarłam. W drzwiach stał Jack, przyglądając mi się z lekkim niedowierzeniem wypisanym na twarzy. Ja również na niego patrzyłam, lecz szybko przeniosłam wzrok na matę. Nie miałam mu naprawdę nic do powiedzenia. Tak więc cisza miedzy nami trwała w najlepsze, a żadne z nas nie ośmieliło się wykonać nawet jednego ruchu. Zupełnie niespodziewanie drzwi ponownie się otworzyły, i do środka wpadł Eddi.
-Jack, idziesz, wszyscy na ciebie czekamy, miałeś tylko wziąć..- zaczął, lecz potem mnie zauważył. Spojrzał na mnie, na Jacka, z powrotem na mnie i znów na Jacka, po czym powoli się wycofał z lokalu
-Po co tu przyszedłeś?- odzyskałam mowę. Jack mrugnął, jakby wyrwany z głębokiego snu.
-Zapomniałem telefonu- wyjaśnił krótko, obserwując mnie.
-Więc może go weź?- upomniałam go, lecz ten nie zareagował.
-Kim, wiem jak tamto wyglądało, lecz to nie było to…- wypalił nagle ni z gruszki, ni z pietruszki chłopak.
Spojrzałam na niego z powątpieniem.
-Jack, gdy przyłapałam cie na tym, że założyłeś się o mnie, mówiłeś dokładnie to samo-
-Kim, nie zrobiłbym ci tego! Nie zdradziłbym cię!- zapewnił gorliwie. Zaśmiałam się szyderczo.
-Tak, i właśnie dlatego spotkałem się w tajemnicy z dziewczyną, która oskarża mnie o zdradę i jeszcze ciążę- rzuciłam sarkastycznie.
Widać było że Jack się wkurzył.
- Serio tak chcesz to skończyć? Naprawdę wolisz uwierzyć jakiejś skończonej kretynce zamiast mnie?- wycedził przez zaciśnięte zęby. Odwróciłam wzrok.
-Patrzę na fakty- odparłam. Teraz to chłopak zaśmiał się ironicznie.
-Nieprawda! Nawet gdy jeszcze nie zobaczyłaś mnie z nią, nawet gdy mogłaś się opierać co najwyżej na tych kłamstwach, i tak odsunęłaś się ode mnie! Nie potrafiłaś mnie dotknąć, a po tym filmie nawet na mnie patrzeć!- wykrzyczał.
Na te słowa wezbrała we mnie niepohamowana wściekłość.
- Nie, nie odsunęłam się od ciebie! Za każdym razem gdy cie widziałam, w każdej minucie chciałam po prostu do ciebie podbiec i cie przytulic. Zapewnić że wszysto będzie dobrze. Lecz nie mogłam. Czułam do siebie złość i  nienawiść. Nienawiść Jack! Do samej siebie! Lecz za każdym razem jak na ciebie patrzyłam, przed oczami od razu stawały mi sceny z tego filmu! Widziałam jak ją całujesz, i ja… Nie mogłam tego znieść. Ja…- nie dokończyłam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na Jacka. Chłopak również mi się przyglądał. Jego oczy były pełne bólu, lecz nic nie mówił.
-Więc co robimy?- zapytał po chwili ciszy. Westchnęłam ciężko.
-Nie wiem Jack. Nie wiem…-


Dobra, to juz 30 rozdział! Wow, minął juz rok od kiedy piszę. Ale ten czas szybko leci. Myslę że jeszcze koło 10- 15 rozdziałów i koniec. A potem, zobaczymy :)


3 komentarze:

  1. rozdział cudowny, jak zawsze zresztą:)
    uspokoiłaś mnie tym "A potem, zobaczymy". Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania i blogowania tak łatwo, co? :)
    czekam na kolejne rozdziały:*
    trzymaj się ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG .!!!
    To.. jest.. po .. prostu.. BOSKIE !!! ♥♥♥
    Ja nie wiem jak TY to robisz. : 33
    Ten rozdział jest boskii !! < 333
    Jak to za 10-15 rozdziałów koniec ? :(
    Nieeee. ; ccccc
    Kooochaaam. ♥♥♥
    I czekam na next. ; 3

    OdpowiedzUsuń
  3. boski rozdział <33
    aww ;3 zrób szybko Kicka, proszę cię ♥♥
    jak to koniec za 10-15 rozdziałów?
    tak szybko chyba nie masz zamiaru zrezygnować z blogowania, prawda ?
    czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń