sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 35


-Wspaniały występ!-
-Wyglądałaś wspaniale!-
-Olśniewająco!-
Takie właśnie krzyki słyszałam przez cały tydzień i jeszcze dłużej.
Fashion Week był naprawdę udany. Cudowny, ekstrawagancki, niesamowity- zawierał wszystko co lubię. Tłumy ludzi, nieziemskie kolekcje, klasę. A ja byłam niewątpliwa gwiazdą wszystkich ważnych pokazów. Chanel, Prada, Lubottin, Miu Miu, Chloe… Można tak długo wymieniać.
Ale najlepsze odbywało się po pokazach. Niezrównane imprezy.
Ekstrawaganckie, eleganckie, zachwycające, tajemnicze. Sami ważni ludzie, bez tłumu rozwydrzonych psychofanów.
Westchnęłam, wchodząc do swojego apartamentu.
Rzuciłam klucze na najbliższy stolik, a torebkę na obity białą skóra fotel i  udałam się do kuchni.
Tam otworzyłam lodówkę, wyciągnęłam z niej wodę mineralna, poczym zatrząsnęłam drzwiczki urządzenia.
-Jezu!- krzyknęłam, a serce podeszło mi do gardła. Gdy tylko drzwi się zamknęły, ukazując mi resztę pomieszczenia, zauważyłam czająca się w półmroku postać.
Wytężyłam wzrok, cofając się do blatu. Za plecami wymacałam nóż.
Osoba była średniego wzrostu, odrobinę przysadzista. Z postury nijak nie przypominała Rickiego, ale kto wie? Może wysłał kogoś aby mnie porwał? Tak czy tak nie obejdę się bez walki.
Chwyciłam rękojeść noża obiema dłońmi, a w głowie układałam szczegółowy plan, myślałam nad każdym możliwym scenariuszem.
Postać stała do mnie tyłem. To dobrze. Jeśli się pośpieszę, zdążę ja zaskoczyć, i w tedy wygrana będzie dziecinnie łatwa.
Cichutko podeszłam do postaci, i z zaskoczenia ja unieruchomiłam, jednocześnie wysyłając ja na drugi koniec pokoju, tak że odbiła się z impetem od ściany.
-Auuu…- zabrzmiał okrzyk bólu. Ten głos… Ja znałam ten głos…
-Eddie?- zapytałam, podchodząc do poszkodowanego.
Owszem na podłodze leżał rozkraczony mój przyjaciel, z purpurową plama na czole. Zakryłam usta dłonią.
-O matko, tak cie przepraszam!- powiedziałam, podbiegając do niego, a po drodze zapalając światło.
Eddie powoli wstał z podłogi, lekko chwiejąc się na boki. Cały czas przytrzymywałam go za łokieć, po czym usadziłam na jednej z sof i pobiegłam po lód.
-Boże Eddie, czemu się tak skradałeś?- zapytałam, przewracając oczami, jednocześnie podając mu  pakunek.
-Nie skradałem się. Chciałem ci zrobić niespodziankę- stwierdził, przykładając sobie lód do czoła.
Pokręciłam głowa z lekkim uśmiechem, i opadłam na sofę naprzeciwko niego.
-Właściwie co ty tu robisz?- zapytałam, poprawiając biała sukienkę.
-Wiesz….- zaczął.
-Wiemmmm…..?- zaśmiałam się, jednocześnie dając mu do zrozumienia aby kontynuował.
-No byłem w pobliżu, i usłyszałem że tu jesteś, więc postanowiłem cię odwiedzić- powiedział, uśmiechając się nieśmiało.
-Oooo… To takie miłe z twojej strony- odparłam, odwzajemniając uśmiech. Chłopak rozejrzał się wokoło.
-A gdzie Jack?- zapytał, znów kierując swój wzrok na mnie. Mój uśmiech momentalnie zbladł.
-Jack… On ze mną nie przyjechał- odpowiedziałam, przełykając ślinę.- A właściwie skąd to pytanie?-
-No bo wy zawsze jesteście razem… Ale to nawet dobrze że go nie ma. Bo chciałem z tobą porozmawiać sam na sam- odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.
Poczułam się niekomfortowo. Czyżby wiedział coś o czym ja nie wiem?
-Tak?... A o czym?- zapytałam po krótkiej chwili ciszy.
Eddie nadal na mnie nie patrzył.
-O nas- padła odpowiedź, a ja niemal zakrztusiłam się powietrzem.
-O nas?- powtórzyłam.
-Tak-
-Ok… Więc, zaczynaj- powiedziałam, zupełnie ogłupiała. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam jak mam zareagować.
Cisza pomiędzy nami przedłużała się. Chłopak błądził wzrokiem gdzieś na wzorek dywanu, starannie unikając mojego spojrzenia. Powoli moja irytacja zaczęła narastać.
-Wiec?- upomniałam się. Chłopak przełknął ślinę.
-Kim… Bo widzisz.. Ja cie lubię… Tak bardzo… Bardziej niż przyjaciółkę.. Tak właściwie to jestem- zaczerpnął gwałtownie powietrza- w tobie zakochany- wyrzucił wreszcie z siebie.
Zamurowało mnie. Tak po prostu, klasycznie mnie zamurowało. Nie miałam bladego pojęcia jak zareagować.
Chłopak patrzył na mnie z nadzieją w oczach. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza.
-Eddie.. Też cie bardzo lubię, ale dobrze wiesz że nie mogę- powiedziałam w końcu, nie patrząc na niego.
Mój towarzysz wyglądał jakby dostał po twarzy. Nie mogłam znieść tego widoku, więc po prostu wstałam i wyszłam na szeroki taras.
Mój apartament znajdował się na samym szczycie jednego z najwyższych budynków Manhattanu.
Zrezygnowana podeszłam do bariery  i spojrzałam na spowity nocą Nowy Jork. Miasto wyglądało nieziemsko. Pomimo  późnej pory na ulicach nadal kłębiło się  mrowisko ludzi, a wszystkie budynki były porozświetlane. Zaczerpnęłam głęboko rześkiego powietrza.
Nagle za moimi plecami pojawił się Eddie.
-Kim… Ja nie chciałem żeby to tak wyszło. Ale zrozum, już nie mogłem wytrzymać- powiedział, zatrzymując się niecały metr ode mnie.
Westchnęłam ciężko.
-Rozumiem Eddie. Ale teraz ty zrozum mnie. Kocham Jacka. Zawsze. Nie sadze by to się zmieniło-
-Wiem że go kochasz. Wszyscy wiedzą. Ale czy ty naprawdę nie dostrzegasz, ze ta miłość cie niszczy? Jest dla ciebie jak narkotyk, im więcej jej zażywasz, tym szczęśliwsza jesteś, ale tym bardziej się staczasz. To uczucie niszczy cała twoją psychikę, rozwala cie od środka- rzucił z pasją, odwracając mnie twarzą do siebie.
Momentalnie wyrwałam się z uścisku jego dłoni.
-Możliwe. Ale na boga Eddie, ja nie umiem bez niego żyć!-
-Nie umiesz życ bez czegoś co cie niszczy?!-
-Tak! Widocznie jestem już zbyt od tego narkotyku uzależniona!- krzyknęłam, odwracając się z powrotem twarzą do miasta.
-Kim..-
-Kocham go Eddie. Nie zależnie od tego jak bardzo go nienawidzę, niezależnie, do jakiś stanów mnie doprowadza, niezależnie od tego jak mnie niszczy, kocham go. Nawet gdybym chciała nie umiałabym z niego zrezygnować. Nie raz próbowałam. Próbuję, nadal. Dopóki jestem daleko od niego może nawet funkcjonuje. Ale to też zmuszam się do jakiegoś funkcjonowania. A wystarczy żeby powiedział choć słowo, cokolwiek… Zawsze będę przy nim. I mogę się z nim kłócić, mogę go nienawidzić, mogę go wyzywać i powiedzieć, ze nie chce go już więcej widzieć- mogę, ale i tak nie potrafię przestać go kochać-.
Przez chwile staliśmy w ciszy. Delikatny wiatr rozwiewał moje włosy, owiewał ramiona, sprawiał, że czułam się wolna.
-Wiem, przepraszam, ja…- zaczął Eddie, ale przerwałam mu, odwracając się twarzą do niego.
-Nie tłumacz się. To nic złego mnieć uczucia. Z nas obojga, to ja powinnam się tłumaczyć. Przepraszam ze to tak wyszło. Ale powinieneś wiedzieć że dla mnie istnieje jedynie Jack- uśmiechnęłam się słabo.
-Też nie do końca- odparł chłopak, czym wywołał moje gigantyczne zdziwienie.
-Co?-
-Kim, może ty tego nie dostrzegasz, lecz ktoś, kto tak dokładnie jak ja cie obserwuje to dostrzega. Widać że czujesz też coś do Nata. Tylko nie jest to Az tak rozwinięte jak do Jacka- wytłumaczył, po czym pocałował mnie w czubek głowy i zaczął kierować się do wyjścia.
-Eddie…!-
-Kim, nie zaprzeczaj. A, a co do Jacka, to on też cię kocha. I czuje to samo. I przepraszam za moją dzisiejsza deklarację. Powinienem wiedzieć, że nigdy nie zrezygnujesz z Jacka dla mnie. Wybacz…- posłał mi smutny uśmiech i wyszedł, zostawiając mnie zupełnie sama z milionem myśli…



Ok, kolejny rozdzialik. Jeszcze kilka i koniec :). A co do serii "Z dawnych lat...", dziekuję za pozytywne przyjęcie. Prosiłam was pod pierwszym rozdziłem tamtej serii o komentarze. Nie było to przypadkowe, bowiem z serii "Z dawnych lat..." umieszczam, w przeciwieństwie do rozdziałów, prawdziwe historie, z mojego życia, tylko zamieniam imiona moje na imiona bohaterów. Dlatego tak bardzo zależy mi na komentzrazch. Mam nadzieję że zrozumiecie. Dziekuję :*

5 komentarzy:

  1. Rozdział wyszedł Ci BOSKO ! ;*
    Eddie zakochał się w Kim ?! ;ooo
    Dobiłaś mnie normalniee ... ;oooo
    Ale wiadomo przecież, Kim należy do Jacka. :DD
    Jeszcze raz boskii < 3
    I nie mogę się doczekać next ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Eddy w Kim? To jakieś takie inne!!
    Wuszedł ci świetny rozdział!
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! :O
    Too jest takie niesamowite :***
    Eddie zakochał się w Kim :O Niespotykane i ciekawe :D
    Rozdział boski ;***
    Kiedy Kim wybaczy Jackowi? :D
    Czekam na nn ;*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ale zwrot akcji!!
    Super ale Eddie nie pasuje mi do Kim w takiej roli jako przyjaciel tak jako chłopak nie .
    Dzięki za komentarz u mnie a co do mojego stylu to niw czy jest taki jak mówisz.:)
    Mam nadzieje ze będziesz częściej na niego wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. super!
    czekam na nn <3

    zapraszam do siebie!
    http://kim-jack-one-shot.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń