czwartek, 14 listopada 2013

Rozdziła 36


-Jezu, patrzcie, to Kim Crawford!- krzyknął ktoś za moimi plecami. Przewróciłam oczami, starając się nie zwracać na tłum gapiów uwagi.
Ekspedientka westchnęła ciężko i zaczęła przepędzać tłumek gapiów z butiku. Podziękowałam jej uśmiechem.
-Pani popularność jeszcze wzrosła po występach na Faschion Week- stwierdziła, mierząc mnie profesjonalnym spojrzeniem.
-Ta sukienka podkreśla biel skóry. Nie woli pani czegoś bardziej… Neutralnego? Zapytała, przekrzywiając głowę.
Zaśmiałam się, i obróciłam w lustrze.
-Nie, ta jest odpowiednia. Uwielbiam kolor swojej skóry- odparłam, na co kobieta się uśmiechała.
-Wie pani, większość moich klientek jest wręcz brązowa, i nie nawiedzi bladości- wyjaśniła.
-Większość ludzi nie lubi być bladym. Ale ja jestem tu wyjątkiem. Im bledsza, tym lepsza- powiedziałam, śmiejąc się, po czym odwróciłam się i weszłam do przebieralni.
Znów założyłam swoje ubrania, składające się dziś z szarego, cienkiego sweterka, szarej spódniczki z motywami kwiatowymi i pomarańczowymi oraz czarnymi pasami taktycznie rozmieszczonymi na spodzie ubrania, czarnych rajstop, szarej marynarki z elementami czarnego na kołnierzu i mankietach. Do tego karmelowe botki na grubym obcasie, drobne kolczyki, oraz ogromny, wręcz gigantyczny pierścień z czarnym oczkiem. Było dziś zaskakująco ciepło. Włosy spadały mi kaskadą po plecach, spływając aż do kolan. Niebiesko- zielone oczy uśmiechały się smutno. Znów złapałam dołka.
Zapłaciłam za zakupy, poczym wyszłam na nieziemsko ruchliwe ulice Manhattanu.
Kochałam to miasto. Zresztą, kochałam wszystkie wielkie miasta. Uwielbiałam ich wielkość, potęgę, to że gromadzą tak wiele ludzi.
Westchnęłam głęboko.  To było Az wspaniałe, że wokół ciebie jest tyle ludzi, a tak naprawdę mogłoby nie być nikogo. Zero kontaktu, niczego.
Uśmiechnęłam się do siebie, i ruszyłam chodnikiem w stronę mojej ulubionej restauracji. Tam miał już na mnie czekać Milton.
Miałam dziś jeden dzień wolnego. Zgodnie z umową przyjmowałam większość zleceń jakie mi proponowano, tak, że nie miałam nawet czasu jeść.
Tak więc, gdy Milton zadzwonił żeby się ze mną umówić na spotkanie, musiałam się mocno nagłówkowa, jak poprzekładać swoje zajęcia. W końcu jednak mi się udało.
Za chmur wyszło słońce, akurat w momencie gdy mistrz Sali otworzył przede mną drzwi z kłaniając się przy tym nisko.
-Witam, panno Crawford- rzucił, posyłając mi uśmiechy.
Podziękowałam skinieniem głowy, i udałam się do stolika, przy którym już siedział chudy rudzielec.
Położyłam swoją karmelową torebkę- kufer na podłodze koło krzesła, po czym usiadłam.
-Witaj Miltonie- powiedziałam oficjalnie, uśmiechając się uroczo. Chłopak przewrócił oczami, i pokręcił głowa w geście niedowierzania.
-Hej Kim- rzucił, uśmiechając się łobuzersko. Zaśmiałam się.
-No Milton, co wywęszyłeś?- zapytałam, rozglądając się po Sali.
Ogromna, jasna przestrzeń, wystrój w kolorach biel- purpura- czerń, misterne wykończenia, eleganccy, zamożni klienci.
Kochałam takie miejsca.
-A skąd przypuszczenie że coś wywęszyłem?- zapytał, przyglądając mi się. Przygryzłam wargę.
-Po pierwsze, gdybyś nic nie znalazł, nie sprawiałbyś sobie tyle kłopotu, aby przyjechać do Nowego Jorku-
-A może przyjechałem jedynie po to, by się z Toba zobaczyć?-
-Milton, to prawda, jesteśmy przyjaciółmi, ale oboje dobrze wiemy, że coś takie gonie miało by miejsca- zaśmiałam się.
Chłopak uniósł brwi w geście rozbawienia, i potrząsnął głowa na znak zgody.
-A po drugie, zapominasz że jestem mistrzynią czytania mowy ciała. A ty wręcz kipisz dumą- odparłam, przeglądając jednocześnie menu.
-Poproszę kaczkę z pomarańczami, oraz sałatkę „La france”. Do tego lampkę czerwonego wina,  Francja, rocznik  2005, najlepiej Rhone. Potem zastanowię się nad deserem- rzuciłam do kelnera.
Młody, przystojny mężczyzna skinął głową, szybko zapisując moje zamówienie, i spojrzał wymownie na Miltona.
- Homara- rzucił tamten, nawet nie patrząc w stronę pracownika.
Mężczyzna oddalił się, a ja skarciłam Miltona.
-To, że nie lubisz takich miejsc nie oznacza, że możesz się tak karygodnie zachowywać-
-Gdy to wszystko jest takie fałszywe- stwierdził z przekąsem chłopak, spoglądając na mnie.
-Teraz wszystko jest fałszywe. Zresztą, nie po to tu się spotkaliśmy. Mów co wiesz!- rozkazałam
Rudzielec wyciągnął ze swej torby notebooka oraz tablet.
-Kim, Jack cię nie zdradził- powiedział prosto z mostu, za co byłam mu wdzięczna.
-Skąd ta pewność?-
-Ściągnąłem ten film o który prosiłaś. Pobawiłem się trochę z jakością i kolorami, wyszło całkiem zadawalająco. Nie wiem kto jest na tym filmie oprócz tej…- zatrzymał się na chwilę, aby nie wyrazić się zbyt wulgarnie- ..Ladacznicy, ale to z pewnością nie Jack. Po za tym, czas nagrania nie pokrywa się z wydarzeniami, w których udział brał Jack. Nagranie zostało utworzone w momencie, gdy ty się wybudziłaś. Jack był cały czas przy tobie. A gdyby jeszcze było ci mało dowodów, to test na ojcostwo wyszedł dla Jacka negatywnie- odparł Milton.
Całą siłą woli powstrzymywałam się, aby nie rzucić mu się na szyję, nie zacząć piszczeć, ani w ogóle nie dać po sobie poznać emocji. Lata praktyki.
-Och, to cudownie- rzekłam tylko, biorąc w dłoń kieliszek na cienkiej, ozdobnej nóżce, i pociągając łyk czerwonego, cierpkiego płynu.
Milton przyglądał mi się zagadkowym spojrzeniem.
-Gdybym cię nie znał, powiedziałbym że nic cię to nie obchodzi- powiedział, wkładając sobie do ust kawałek homara. Uśmiechnęłam się.
-Lata praktyki-
-Tylko po co? Kim, od lat staram się zrozumieć twoją psychikę. I nie potrafię-
Spuściłam wzrok.
-Nie wiem Milton-
-A pamiętasz czas kilka lat temu. Gdy mieliśmy po 16 lat? Już w tedy nie ufałaś nikomu i byłaś dość skryta w sobie, ukrywając to pod pozorna błahością. Ale jeszcze w tedy umiałaś zwrócić się do kogoś o pomoc. Powiedzieć prawdę. Teraz… Kim, będę szczery. Dążysz do autodestrukcji. Nikomu nie ufasz, chcesz sobie ze wszystkim Radzic sama. Jesteś często bezsilna, ale…- zaczął, lecz mu przerwałam.
-Milton. Wiem. Ja to wszystko wiem-
-Kim, ile czasu minie zanim się wykończysz. Sama siebie?-
-Zobaczymy. Na razie jak widać, jeszcze funkcjonuję-
Chłopak pokręcił głowa w geście rezygnacji.
-Jak uważasz. To twoje życie- zakończył.
Reszta posiłku upłynęła nam na spokojnej i błahej konwersacji o wszystkim i o niczym. Mimo to wyszłam z restauracji z jeszcze większym natłokiem myśli. Czułam się okropnie.
Wezwałam taksówkę, i podałam nazwę hotelu.
Po kilkudziesięciu minutach byłam już na miejscu. Głupie korki.
Westchnęłam, otwierając drzwi kluczem. Wślizgnęłam się do apartamentu, i w ciemnościach zamknęłam drzwi, odwracając się tyłem do korytarza.
Spokojnie przekręcałam zamki, gdy poczułam nagle obecność drugiej osoby, ale zajęta zacinającym się zamkiem, zorientowałam się za późno.
Chciałam krzyknąć, lecz ktoś momentalnie zakrył mi usta dłonią, i mocno złapał za nadgarstek, po czym brutalnie odwrócił twarzą do siebie.
Stałam unieruchomiona, przyglądając się twarzy oprawcy…


No kolejny. Myślę, że jeszcze tak z 4 rozdziały, potem epilog i koniec tej historii. Ale nie martwcie się, cos wymyślę. Na pewno bedzie dodawana seria z dawnych lat, tzn. historiwe które wydażyły sie gdy bohaterowie mieli 16 lat. Bardzo bym prosiła, abyście tą serie nie łączyli z rozdziałami bezpośrednio. Odbierajcie ją jako zupełnie odrębną historie. Jakbyście nie wiedzieli, że Kim i Jack będą parą, ani nic z tych rzeczy. Ok, na razie to na tyle. Tu macie, jak wygladała Kim (naturalnie, duuużo dłuższe włosy, bledsza, i odrobinę, ale tylko ociupinke inna twarz. (Patr:z Bohaterowie))


7 komentarzy:

  1. Super...a czy to był Jack?? mam nadzieję!!!
    KC i czekam na new!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział jak wszystkie zreszta
    To super ze Jack nie zdradził Kim
    Te jej oprawcy to pewnie Jack .W najgorszym scenariuszu Ricki
    Czekam na new z niecierpliwością
    Jak to jeszcze tylko 4 rozdziały ??
    Nie!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Gratuluję:)
    Mam nadzieję, że to Jack tylko wystraszył Kim i się w końcu pogodzą. A jak to Ricky to.. sama wiesz, że nie będzie fajnie ;)
    Czekam na kolejny rozdział:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aw no boski *-*
    Cieszę się że dodałaś rozdział. <3
    Ja kto tylko 4 ? ;ooo nieee, ja kocham tą historię i nie chcę aby się kończyła :c
    I kto to był ? :c ;o omg, ciarki mam ! ;o
    Czekam na next. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps .zapraszam na mojego new bloga. ;*
      wpadnij jak bd miała czas ;)
      http://leolivia-different-love-story.blogspot.com/

      Usuń
  5. Omg. Niesmowite ! :*

    Zapraszam do mnie
    http://damn-near.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniały rozdział. :*
    mam nadzieję, że to Jack, a nie Ricky :)
    jak to 4 i epilog? :O
    a potem nowa historia, tak? :>>
    czekam na nn :*
    i zapraszam do mnie, jakbyś miała czas :D

    OdpowiedzUsuń