-Już, nie płacz-mówi Jack, obejmując mnie. Czuje się jak
mała dziewczynka, która się skaleczyła. A dobrze wiecie że nienawidzę czuć się
słaba, dlatego szybko się ogarnęłam. Jednak mimo to w środku nadal czułam że
coś jest nie dobrze, nie na swoim miejscu. Czułam się jakoś obco. Widocznie
było to po mnie widać, bo Jack westchnął.
-Kim, mam pomysł-mówi po kilku minutach przedłużającej się
ciszy, kiedy to ja próbuję zapanować nad swoimi debilnymi ludzkimi odruchami.
-Jaki?- pytam cicho, jakbym bała się że to wszystko, cały
ten spokój zaraz pryśnie, a zastąpi go kolejna katastrofa. Mój ukochany
ponownie wzdycha.
-Zaraz ci go przedstawię, ale najpierw musisz dojść do
siebie. Wiem- krzyczy nagle tryumfalnie- pobawimy się w wspominacza- mówi
radośnie.
-Nie, tylko nie wspominacz- odpowiadam, kładąc się na łóżku i przykrywając głowę
poduszką, tak żeby się od tego wszystkiego odgrodzić. Jednak chłopak nie daje
za wygraną. Podchodzi do mnie i zdejmuje z mojej głowy poduchę. Prycham z
irytacją, i sięgam po drugą, ale zanim się oglądam, nie mam już żadnej w
zasięgu reki. Wzdycham. Wspominacz, to zabawa wymyślona przez mojego dawnego
psychologa. Polega na tym że wymieniam w porządku datowym wszystkie wydarzenie
o których nie mogę zapomnieć, których nie mogę się pozbyć. Koniecznie muszę
opowiadać to do drugiej osoby, a w tedy wspólnie mamy coś z nimi zrobić. Wiem
że przegrałam, dlatego zaczynam.
-1.Odkrycie twojego kłamstwa.- waham się chwilę.
-2. Te dziwne wiadomości wysyłane przez Donnę.- znów chwila
pauzy.
-3.Porwanie- teraz już nic mnie nie blokuje. Słowa boleśnie
wychodzą z moich ust, a wspomnienia powracają jakby to wydarzyło się przed
chwilą.
-4.Przetrzymywanie, a co z tym idzie: a)głodzenie, b)bicie
c)poniżanie d)myśl że możesz zginąć- mówię, ale choć wspomnienia palą jak
rozżarzone żelazo, moja twarz pozostaje
sucha.
-5.Moja prawie śmierć-uśmiecham się delikatnie, na
wspomnienie moich niby ostatnich sekund.
-6.Rozmowa w szpitalu. Oczywiście nasza- przerywam na chwilę
i myślę.
-7.Ujawnienie filmu- już prawie kończę.
-8.Odejście ojca i przyłapanie matki- wiem że czeka mnie
jeszcze tylko jeden punkt.
-9.Śpiączka- kończę.
Przez chwilę trwa
niezmącona cisza. Wiem że Jack myśli.
-A teraz podsumuj to co masz teraz- mówi, a ja marszczę
lekko brwi.
-Mam ciebie, rodziców w czasie rozwodu, byłą najlepszą
przyjaciółkę w areście,- zaczynam wymieniać, ale Jack mi przerywa.
-Pomyśl co masz pozytywnego- mówi, a ja się zastanawiam. I
nagle to do mnie dociera. Ja nie straciłam swojego życia. Nadal je mam, to
samo, kochane i wspaniałe, tylko troszkę bardziej pokomplikowane, ale przez to
ciekawsze. Wszystko co się wydarzyło w ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie jest
ważne. Mam Jacka, przyjaciół, rodzinę, choć rozbitą, to jednak mam rodziców i
siostrę (no tak jakby siostrę). Mam nadal pozycje najpopularniejszej w mieście,
nadal jestem wicemistrzynią w karate. Nadal mieszkam w tym samym domu, widuje
się z tymi samymi ludźmi. To co było nic tak naprawdę nie zmieniło. Nagle zdaje sobie sprawę że , na mojej twarzy
widnieje uśmiech tak szeroki że aż boli. Spoglądam na Jacka, i wiem że
zrozumiał. Że już wie do czego doszłam. Szczęśliwa rzucam mu się na szyje,
przez co oboje upadamy na plecy, na podłogę, gdyż on siedział właśnie na
podłodze przy łóżku, a ja na moim posłaniu. Leżąc, obejmujemy się i śmiejemy
dopóki brzuchy nas nie rozbolą. Zaraz po tym, Jack gładzi mój policzek
koniuszkami palców i mówi:
-A co do mojego super pomysłu, to mam propozycje-. Uśmiecham
się delikatnie, i spojrzeniem zachęcam go aby wypowiedział ją w końcu.
-Bo widzisz, myślę że powinniśmy gdzieś wyjechać. Nie na
długo, jakiś tydzień, tak żebyśmy odpoczęli od tego miejsca- mówi, a ja
uśmiecham się coraz szerzej.
-Tylko gdzie?- pytam. Teraz to on się śmieje.
-Myślałem nad Mediolanem- przyznaje- bo wiesz, w Paryżu
byliśmy, Nowym Jorku też, i to często, podobnie zresztą jak Londynie. Do Chin
jeździmy co roku na mistrzostwa. Niemczech nie lubisz, za to kochasz modę, a on
jest jedna z jej stolic- mówi, uśmiechając się delikatnie, za to ja aż skaczę z
radości.
-Tak, bardzo chce tam pojechać!- krzyczę i ponownie rzucam
mu się na szyję, jednak teraz już stoimy.
-Kiedy chcesz pojechać?- pytam.
-Co powiesz na dzisiejszy wieczór?- odpowiada, a ja znów
piszczę z radości.
-Jasne! Ale musze się spakować- mówię i zaczynam latać po
pokoju, wywalając na łóżko potrzebne mi rzeczy. Jest jednak dopiero 9 rano, mam
jeszcze kilka godzin by zrobić dokładna listę rzeczy i zapoznać się z pogodą
oraz itp. itd. Jack tylko się śmieje, patrząc jak biegam w tę i we wtę, a ja po
raz pierwszy od wielu dni czuje że wszystko będzie dobrze.
***
Uszczęśliwiona wystawiam twarz do słońca, i szczerzę zęby w
radosnym uśmiechu. Jesteśmy już na miejscu, lot prywatnym samolotem ojca Jacka
był niezwykle szybki i wygodny. Właśnie stoję na lotnisku, czekając na Jacka,
który musiał cos uzgodnić z pilotem. Jest chyba około 6 rano, więc słońce
dopiero zaczyna wyglądać zza horyzontu, nadając
krajobrazowi zniewalający widok. Cieszę się że zgodziłam się na wyjazd.
Chwila odpoczynku dobrze mi zrobi- myślę, akurat w momencie, w którym Jack
obejmuje mnie z zaskoczenia od tyłu. Szerzej się uśmiecham i obracam głowę by
spojrzeć w jego cudowne czekoladowe oczy. Widzę w nich euforie, i pewność że
wszystko jest dobrze, i aż się zachłystuję tymi uczuciami. Nie mogę w to
uwierzyć. Bo trudno uwierzyć w taką zmianę. Jeszcze wczoraj płakałam jak na
zawołanie, ale dziś mam pewność- powróciła stara dobra Kim. Ta uważana przez
wrogów za bezwzględną, nie przejawiającą zbytnio ludzkich uczuć, bezduszna
sukę, ta podziwiana przez wszystkich, ta pewna siebie i swojego życia. Ta
silna, słodka szantażystka, która zawsze dostanie wszystko co chce. Taka siebie
kocham. Bo myśl że mogę być słaba, nie być na szczycie mnie prawie zabija. Trudno, taka jestem, cos ci nie pasuje
kochanie, to spadaj. Poprawiam swoje wielkie, czarne okulary przeciwsłoneczne
od Diora, niechętnie odrywam się od chłopaka i wsiadam na tylne siedzenie
ogromnej, czarnej limuzyny. To ojciec Jacka ja przysłał ją tu. Bo, jak już
kiedyś wspomniałam, zarówno ja i Jack jesteśmy niezwykle bogaci. To nie była
żadna przenośnia. Wszyscy w naszej
szkole są nadziani. Bo widzicie, uczęszczamy wszyscy (czy raczej
uczęszczaliśmy, przecież już skończyliśmy tę szkołę), całą banda do niezwykle
prestiżowego, prywatnego liceum. Czesne za jeden semestr wynoszą więcej niż
nowe bmw, ale opłaca się. Tak więc, jak już mówiłam, wszyscy jesteśmy bogaci,
ale ja i Jack tacy naj. Nie chodzi o to że się przechwalam, po prostu chcę
wytłumaczyć skąd mamy na te wszystkie gadżety, dlaczego mieszkamy i żyjemy w
takich a nie innych warunkach. Ojciec Jacka jest premierem Włoch, jego matka sławnym i niezwykle dobrym adwokatem. Moja
matka z kolei jest top modelką (przez co tak często występuje w prasie) a
ojciec sławnym producentem filmowym.
Mnie też już dawno chcieli zaciągnąć do modelingu i nawet wystąpiłam na
kilku pokazach, ale postanowiłam że najpierw skończę studia. Teraz już wiecie
dlaczego mamy tak a nie inaczej. Jesteśmy prawie jak bohaterowie :”Plotkary”,
tyle że w prawdziwym życiu i nie pisze o nas jakaś psychiczna debilka, która
widocznie nie ma własnego życia.
-Kim, masz ochotę na coś do picia?- pyta nagle Jack, tym
samym przerywając moje przemyślenia.
-Owszem, chętnie bym się napiła Martini- odpowiadam szczerze
i słyszę cichy śmiech chłopaka.
-To dopiero jak dojedziemy. Na razie może kawa?- pyta, a ja
chętnie kiwam głową. Jack wie że pije tylko jeden rodzaj kawy.
-Proszę, karmelowe, sojowe, bezcukrowe latte z podwójna
pianą i cynamonem- mówi, podając mi przenośny kubek. Uśmiecham się do niego z
wdzięcznością.
-Strasznie długa ta nazwa. Jak zamawiasz tę kawę w kawiarni,
to ludzie za Toba się nie niecierpliwią?- pyta żartobliwie, a ja lekko trącam
go starannie zadbana dłonią, z paznokciami w odcieniu morelowym, akurat w tedy,
gdy limuzyna zatrzymuje się przed ogromnym podjazdem. Jesteśmy w willi ojca
Jacka, który jak już chyba wcześniej wspomniałam, mieszka w Mediolanie. Pan domu już stoi na tarasie, i widocznie na
nas czeka, z lokajem tuz obok, który trzyma tace z kieliszkami i szampanem.
Uśmiecham się. Jeszcze nigdy osobiście nie poznałam ojca Jacka. Jestem ciekawa
tego człowieka. Ma modnie obcięte włosy, w odcieniu identycznym co Jack. W
ogóle cały jest jak starszy on, oprócz oczy i karnacji. Oczy ma w kolorze
szarym, a karnacje jeszcze ciemniejszą niż jego syn. Na widok podjeżdżającej
limuzyny uśmiecha się promiennie. Ja także się uśmiecham, ukazując moje
bielusieńkie ząbki, podczas gdy drugi kierowca wychodzi z limuzyny, podchodzi
do drzwi od mojej strony, otwiera je i wyciąga ku mnie dłoń, by pomóc mi wstać.
Oczywiście ja jak na damę przystało, podaje dłoń i z gracją wysiadam z pojazdu.
Na twarzy gospodarza widzę przez chwilę
lekki szok.
-Witam w moich skromnych progach- woła, podchodząc do mnie,
podczas gdy jego syn materializuje się nagle tuz obok mnie i lekko mnie
obejmuje.
-Dzień dobry, panie Anderson. Miło mi pana w końcu poznać-
mówię, wyciągając dłoń w białej rękawiczce. Mężczyzna całuje ją, jak na
dżentelmena przystało i mów:
-Cała przyjemność po mojej stronie- następuje chwila
przerwy, w której przygląda mi się- Jest pani jeszcze piękniejsza niż
słyszałem.- dodaje po chwili, na co ja się uśmiecham delikatnie.
-Dziękuje bardzo. Nie zdawałam sobie sprawy że w ogóle pan o
mnie słyszał- odpowiadam zgodnie z prawdą. Mężczyzna się śmieje.
-Jak mogłem o pani nie słyszeć? Mój syn tyle mi o pani
opowiadał…- mówi, ale nagle przerywa mu Jack.
-Tato..-mówi, ale jego ojciec tylko się śmieje i kończy:
-Dużo pani też w gazetach. Widziałem panią na pokazie mody w
Paryżu, występowała pani w roli modelki.
A i jeszcze od wielu innych ludzi.
Wszyscy byli pod pani ogromnym wrażeniem. Zachwycali się pani urodą i
intelektem. Teraz wiem że nie przesadzali- mówi, a ja się lekko rumienię.
-Przesadza pan- odpowiadam, odgarniając do tyłu moje złote
włosy.
-Nie, wcale. Ale może wejdziemy do środka, widzę że pani gorąco
w tych długich włosach- stwierdza i ma rację. Stoję w upale, a z moimi długimi
do kolan włosami to udręka, dlatego posłusznie podążam za mężczyznom do
gigantycznej rezydencji. Tak ten tydzień zapowiada się nieziemsko. Niestety, tylko zapowiadał...
Ślicznie napisane ! ;*
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent ^^ zazdraszczam ci xdd
Naprawdę super !! <33 czekam na kolejny :*
omg ! ;* super ! ;D
OdpowiedzUsuńon wcale nie jest nudny ! <333
nie mogę się doczekać nexta! ;p
Jesteś boska! <3 Ach te maniery! <3 WOOW! <3 Nieziemskooo ^_^ Już lecę do nastepnego !<3
OdpowiedzUsuń