środa, 8 sierpnia 2012
Rozdział 2
"Jeszcze tylko dzisiaj, jeszcze tylko dziś..."- powtarzałam sobie w myślach, parkując swój czerwony kabriolet na szkolnym parkingu. Był piątek, czyli zostało mi równo 8 godzin w szkole. Plus do tego trening cheerleaderk. I spotkanie telewizji szkolnej. I samorządu. I dojo. I jeszcze obiecałam Donnie że wyskoczę z nią na zakupy. To będzie długi dzień. Ale nic nie mogę sobie odpuścić. Szkoła- obowiązkowa, trening- jestem kapitanem, telewizja- główny reporter, samorząd- przewodnicząca, a dojo, wiadomo, przyjaciele i oczywiście Jack. Wogóle co za debil ustawił mi na piątek 8 lekcji? Lepiej dla niego że nie znam jego nazwiska. Westchnełam, złapałam łyk mojego sojowego, bezcukrowego, karmelowego latte z cynamonem i podwójną pianką, poczym wyszłam z samochodu. Dzień był pochmurny, zapowiadała sie burza. Tak, tylko mi tego brakowało, aby piorun we mnie uderzył.Wzdrugnełam się i zaczęłam kierować w kierunku głównego budynku. Ze wszystkich stron ogarniało mnie wszechobecne:" cześć Kim!", "ślicznie dziś wyglądasz!" itp, itd. Przykleiłam na twarz sztuczny uśmiech, podniosłam głowę wysoko. Przecież ci ludzie brali ze mnie przykład, nie mogłam pokazac im i nikomu że ledwo daję sobie radę. Zmotywowaną tą myślą podeszłam do mojej szafki. Szybko ją otworzyłam, wyjełam potrzebne książki, sprawdziłam fryzurę w lusterku, i zatrzasłam, jednocześnie podskakując ze strachu. Złapałam sie za serce i pochyliłam by złapać oddech. Za drzwiami szafki stał Jack, czając sie na mnie, i gdy tylko zamknełam drzwiczki on wrzasnął:" Buuu!!". Zazwyczaj bym tylko się śmiała z tego, ale byłam tak pogrążona w myślach że ta sytuacja naprawdę mnie przeraziła.. Za to chłopak prawie tarzał się po ziemi ze śmiechu. Potem spojrzał na mnie, a uśmiech wyparował z jego twarzy. -Kim, wyszystko ok?- zapytał zmartwiony. Pokiwałam głową, w geście potwierdzenia, a on wziął mnie w ramiona i poprowadził do ławeczki. Usiadłam na niej i powoli dochodziłam do siebie, gdy nagle zadzwonił telefon Jacka. Chłopak spojrzał na numer, potem przeniusł wzrok na mnie i znów na ekran. Zdziwaiła mnie jego reakcja. Zawsze swobodnie odbierał przy mnie wszystkie połączenia, a teraz co? O co chodzi? I jeszcze ten jego wzrok. Zobaczyłam w nim lekką panikę. Coś tu jest nie tak. Jack zignorował telefon, lecz ten ciągle dzwonił. Wkońcu chłopak sie poddał. Wstał, rzucił do mnie "przepraszam" i odebrał, oddalając się jak najdalej odemnie. Chciałam iść i jak najszybciej to wytłumaczyć, lecz jak na złosć w tym momencie właśnie zadzwonił dzwonek, a ja chcąc nie chcąc musiałam powlec się na biologie. Lekcje mineły zaskakująco szybko, ale nie rozmawiałam z Jackiem. Chłopak najwidoczniej mnie unikał, a ja nie miałam nawet czasu go poszukać. Jedyną moją szansą na chwilę rozmowy jest dojo, ale dotrę tam dopiero za jakieś dwie godziny. Narazie czeka mnie męczący trening. Miałyśmy właśnie zacząć nowy układ, gdy Donnie zrobiło sie niedobrze, więc musiałam zaprowadzić ją do pielęgniarki. Właśnie wyszłyśmy z gabinetu pielęgniarki ( wyszłyśmy to znaczy ja ciągłam za sobą Donnę) gdy usłyszałam cichą rozmowę na korytarzu. -Stary, wiedziałem że jesteś dobry, ale aż tak.... Jestem pod wrażeniem. Kim Crawford- zaśmiał się ktoś. Zaciekawiona wyjrzałam za róg. Przy wejściu do stołówki stał Jack i jakiś chłopak, którego nie znałam. Obydwaj śmiali się z czegoś. Zaniepokojona odesłałam Donnę do sali, a sama zostałam. Wiem że podsłuchiwałam, ale nie czułam sie winna. Przecież oni mówili o mnie. Miałam pełne prawo wiedzieć. -Mówiłem. A gdzie moja kasa?- zapytał Jack. Nieznajomy wyciągnął pieniądze i podał je chłopakowi. Patrzyłam na tę scenę zaszokowana. Co tu zaszło? Szybko wycofałam się z powrotem do sali gimnastycznej, i odwołałam trening. Byłam już po telewizji i samorządzie, a Donna i tak źle sie czuła, więc nici z zakupów. Wychodząc ze szkoły, potknełam się o jakiś przedmiot. Podniosłam go i okazało się że to... TELEFON JACKA!!! Widać los się dziś do mnie uśmiechnął. W mgnieniu oka weszłam w skrzynkę odbiorczą. To co tam zastałam napełniło mnie wściekłością. Z wręcz nad ludzką prędkościa doparłam do samochodu i wyjechałam z piskiem opon. Skierowałam sie prosto w strone galeri. Złość dodawała mi sił. Jak burza wpadłam do dojo. Faceci spojrzeli na mnie dziwnie, ale miałam to gdzieś. Skierowałam sie prosto do Jacka. - Spotykałeś sie ze mna tylko dlatego że założyłeś się z kolegą?- zapytałam, cedząc słowa. Chłopak zrobił dziwna minę. Był zaskoczony i spanikowany, to było widać. Ale nadal próbował udawać, łgać, walczyć. -O czym ty mówisz?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Miałam juz tego dosyć. Podeszłam bliżej niego. -Mówię o tym że byliśmy parą tylko dlatego ze założyłeś się z nijakim Danem że mnie poderwiesz- Wywrzeszczałam. Wszyscy gapili sie to na mnie to na Jacka, jak na meczu tenisowym. -Nie zaprzeczaj widziałam was dziś w szkole, czytałam wiadomości!!!- rzuciłam w nigo telefonem. - Kim, to nie tak!!!...- zaczął sie bronić. Ale ja nie miałam na to ochoty. Ani sił. Wiedziałam że mam racje. -Nie chcę tego słuchać!- krzyknełam i odwróciłam sie by wyjść, ale on złapał mnie za rękę. Odwróciłam sie. - Kim, proszę- błagał, ale mu sie wyrwałam. Jak on śmiał? Zrobić coś takiego i jeszcze się wypierać. -Poprostu zostaw mnie w spokoju!!!- zarządałam i wybiegłam prosto w obięcia nocy. Po moim policzku popłyneła łza, jedna, ale ciężka i duża. Wytarłam ją szybko i wyjęłam telefon. Dlaczego ja mam cierpieć? Do Nata:" masz dziś czas?". Wysłano. Odpowiedź przyszła błyskawicznie:" jasne, a co?". Uśmiechnełam się. "Kino dziś wieczorem?". Po dwóch sekundach:" jasne, o 21?". Wsiadłam do kabrioleta. " O 20. Do zobaczenia."- wysłałam, poczym wsadziłam telefon do torebki i odjechałam w noc
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mmm... me gusta !
OdpowiedzUsuńO kurcze, ale sie narobiło, takie zwrotu akcji się nie spodziewałam ;DDD
OdpowiedzUsuńRozdział jak dla mnie czyta się lekko, nie czuję by był pisany na siłę, wręcz przeciwnie jest boski :)))
Pzdr!
wow! świetny rozdział!!! Straaaszniee mi się podobał! Pisz takich więcej ;D
OdpowiedzUsuńSuper !!!
OdpowiedzUsuńWcale nie na siłę , podoba mi się ! zajebiaszczy ;d