poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 5

Obudziłam się (o ile można tak powiedzieć)... nie mam pojęcia kiedy. Wiem tylko że siedziałam tam bardzo długo, bo moje mięśnie całe stęrzaly. Chciałam się poruszyć, lecz nie mogłam. Byłam do czegoś przywiązana, rękoma i nogami. Wytęrzyłam wzrok, bo w pomieszczeniu panowała całkowita ciemność i dostrzegłam szyny, drewniane i metalowe belki oraz całą masę zakrętów. Czyli byłam w  opuszczonej kopalni. Boże jacy oni sa nieorginalni. Kopalnia, poważnie? Jak z filmu z lat 80- siątych. "Żenada"- pomyslałam, walcząc z głodem. Siedziałam tam tak długo że ponownie zasnełam. I tak oto wpadłam w ciąg budzenia sie i ponownego zasypiania. Raz na kiedyś przychodziła Donna, dając mi coś do jedzenia, rzadziej przychodził Ricky, ale jeśli juz  to bił mnie. Robił to aby mnie jeszcze bardziej poniżyć. Aby zmusić mnie do płaczu i błagania o litość. Jednak to nie ból był najgorszy, wręcz przeciwnie, choć ciało całe w siniakach i zakrzepłej krwi bolało strasznie nie uroniłam ani jednej łzy ani razu sie nie odezwałam. Znośiłam go z godnością. Najgorsza była bezsilność. To najgorsze co mogło mnie spotkać. Wiedxiałam ze bym  łatwo pokonała Ricki'ego, więc za każdym razem gdy dostawałam policzek, w środku aż krzyczałam. Po kilku dniach dowiedziałam się że współpracuje z nimi Artur, ten syn właściciela galeri. Raz zapytałam sie dlaczego dokładnie to robią, ale odpowiedzieli że wytłumaczą wszystko w swoim czasie, a ja nie miałam ochoty z nimi debatować. Pewnego dnia Ricky pomiędzy kolejnymi kopniakami, zdradził mi że czekają z zabiciem mnie na Jacka. Wyśmiałam go, stwierdzając że Jack po mnie nie przyjdzie. On tylko się uśmiechnął i szepnął: "Zaufaj mi". I tak oto, gdy cała obolała, wygłodzona i skrajnie wyczerpana, straciłam nadzieję, przyszedł Jack. Byłam pewna że to tylko halucynacje, że mój wymęczony umysł ma juz dość. Lecz w tedy chłopak krzyknał: - Kim!- i podbiegł do mnie, świecąc mi latarką po oczach. Od tak dawna nie widziałam światła, że latarka wywoływała u mnie wręćz niewyobrażalny ból. Jack uklęknął obok mnie i zaczął odwiązywać sznury, które mnie trzymały. Widziałm to wsztstko jak przez mgłę.Chłopak odwiązał mnie i dał mi wody. Piłam łapczywie, lecz za chwilę sie nią zakrztusiłam. Jack pomógł mi wstać, gdy nagle za naszymi plecami rozległ się śmiech. Odwróciłam się w tamtym kierunku. -Mówiłem że przyjdzie- powiedział Ricky, nie wiem czy do mnie czy do Donny i Artura. Poczułam że Jack sztywnieje. -Ricky- powiedział. -Ano ja. Zaskoczony?- zapytał rozbawiony chłopak. Jack spojrzał na mnie potem na Rickiego i znów na mnie, poczym delikatnie mnie odłożył na podłogę.- No i co zamierzasz zrobić Ricky? Jest was tylko troje na mistrza świata w karate. Nie dacie mi rady- powiedział po wykonaniu tej czynności. Donna zaśmiała się. -wiesz że to samo powedziała twoja dziwczyna?- zapytała rozbawiona. Jack z początku nie zareagował, lecz potem rzucił się na Rickiego, ale ten w ostatnim momęcie odskoczył. -nie radził bym ci tego robić Jack- powiedział z uśmiechem. - A to niby dlaczego?- zapytał z sarkazmem Jack. - A dlatego że ja mam takie bardzo fajne urządzenie- odpowiedział z uśmiechem Ricky. Widać było że Jack traci cierpliwość. -No i...?- zadał pytanie. Przeciwnik sie tylko szerzej uśmiechnał. - No i jednym przyciskiem mogę porazic prądem twoją ukochaną Kim a drugim sprawic że rozerwie ją na strzępy. Nawet nie było by co zbierać.- odpowiedział, a ja ostatkiem sił szukałam w pamieci jakiejś podpowiedzi. No tak, jednego dnia zaraz na początku, gdy mnie już pobił, wstrzyknał mi coś  w nadgarstek. Teraz juz wiem co. Spojrzałam na Jacka, ale on patrzył na blondwłosego chłopaka (Ricki'ego). -Nie wierzą ci- powiedział, wywołując tym samym jeszcze większy śmiech przeciwnika. -To może ja zademonstruje- odpowiedział i wcisnął pierwszy guzik, a ja  najpierw poczułam jakby prąd mnie przeszedł, ale nie tak jak to jest po dotyku z Jackiem. To mnie bolało, wręcz parzyło. Czułam się jakby ktoś wciąż i na nowo mnie kopał, jednak najgorsze dopiero przyszło. Nagle poczułam jakby ktos na rzywca mnie ciął i rozrywał. Krzyknełam...

Przepraszam że taki byle jaki, ale śpieszyło mi się dlatego też podzieliłam ten rozdział na dwie części. Wiem że ta jest beznadziejna, przepraszam bardzo że zawiodłam wasze oczekiwania. Mam nadzieje że druga będzie lepsza. Postaram się ją dodać jutro.

9 komentarzy:

  1. Rozdział boski , ale akcja ;d <3 <3 DODAJ SZYBKO SZYBKO kolejną część <3 !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Powiem ci szerze, ze nigdy bym się tego nie spodziewała. Pisz szybko kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że jack po nią przyjdzie :) I ta cześć wcale nie jest beznadziejna, naprawdę! Cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  4. super :) takiego czegoś się nie spodziewałam ! dodawaj szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Uwielbiam twojego bloga. Dodaj szybko kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie piszesz :) Chociaz moglabys przenosic dialogi do nowych linii, byloby przejrzysciej :)
    Zapraszam do przeczytania mojej ksiazki, juz niedlugo koncze :)
    http://tworzeijestok.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam tak robić ale wtedy tworzyły sie takie puste przestrzenie, i to bardzo nieestetycznie wygladało. Wystarczy spojrzeć w rozdziale pierwszym.

      Usuń
  7. ale akcja ! ja nie mogę ! :D <3

    OdpowiedzUsuń